Jakie było pierwsze zarządzenie Aarona, brata Mojżesza, zaraz po tym, jak został kapłanem?
"Przynieście mi dużo złota!" (Tora, Szemot, II księga Mojżeszowa 32, 2)
Jako
arcykapłan, Aaron zachował się niezwykle przytomnie. Lud napierał
i żądał, no to jak można było w takiej chwili mówić o
pryncypiach? Zyskałby sobie tylko opinię religijnego fanatyka.
Rozwiązaniem, którego nie powstydziłaby się nawet
watykańska dyplomacja, okazało się przyzwolenie na ulanie złotego
cielca. Lud dostał, czego chciał. Kapłani i tak ocalili głowy z
politycznej burzy, która się potem rozpętała, a co
najważniejsze, otrzymali dużo złota, z którego nie musieli
się rozliczać i zdobyli miano rzeczników ludu .... Kasta
kapłańska istnieje przecież po to, aby zawsze stać po stronie
ludu, nawet kosztem prawdy i pryncypiów!
Mojżesz
postąpił pryncypialnie, ale i ... niepolitycznie. Nie dość, że
nie stanął po stronie kapłańskiej kasty, to jeszcze okazał
całkowity brak poczucia humoru. Skazał na śmierć trzy tysiące
uczestników balangi pod złotym cielcem. Z tego powodu
zarzucono mu fundamentalizm. A w końcu sam nie wszedł do Ziemi
Obiecanej bo Wiekuisty odkrył w jego sercu pewną skazę.
Mianowicie, Mojżesz sobie i swojej duchowej sile przypisał
dokonanie cudu, za którym stał sam Wszechmogący.
Ostatecznie, Stwórca nie miał wyjścia i tak musiał
zastosować politykę "grubej kreski". W Dniu Pięćdziesiątnicy,
znanym w chrystianizmie z napełnienia duchem Bożym rzeszy uczniów
Jehoszua, wszczepił na powrót w drzewo Izraela trzy tysiące
dusz (Hebrajskie Pisma Chrystiańskie, Dzieje Apostolskie 2, 41).
Historia
dostarcza dowodów na to, że Państwo i Kościół nie
potrafią istnieć bez siebie. Tak jest przynajmniej w Polsce. Tak
bardzo się obie instytucje pokochały, że bez blichtru kościelnego
ceremonializmu nie może się teraz odbyć żadna uroczystość
państwowa, żaden poważny kongres naukowy, żadne rocznicowe
obchody. Katolicki ceremonializm przeżarł wszelkie sfery życia
publicznego w Polsce. Za jego sprawą pogrzeby najemników,
którzy zginęli w Iraku, okazują się być pożegnaniami
bohaterów narodowych. Kodeks etyczny polskich lekarzy jest
pisany pod dyktando watykańskich urzędników. Konstanty
Radziwiłł osobiście fatyguje się do Watykanu, aby wręczyć kopie
Kodeksu, rzekomo od wdzięcznych polskich lekarzy (dzięki temu
Polska wlecze się w ogonie Europy, jeśli idzie o dostępność
badań prenatalnych, a ginekologiczne podziemie rozkwita jak za
dobrych, PRL-owskich czasów). Politycy na wyścigi krążą
między Jasną Górą, a Watykanem, aby się dowartościować i
zrobić sobie zdjęcie z dostojnikiem sekty. Nawet z umierania
katolickiego biskupa Rzymu zrobiono propagandowy spektakl. Umiejętnie
dozowane informacje utrzymują napięcie do ostatniego tchnienia.
Odpowiednie określenia mają stworzyć wrażenie, że właściwie
oto umiera ktoś co najmniej tak samo ważny jak Mesjasz. Media,
chyba na zlecenie "Opus Dei" tworzą wizję narodowej tragedii. A
ludzie faktycznie w to wierzą, stoją na ulicy i płaczą - zupełnie
jak za czasów Stalina. Mało kto z polskich katolików
potrafi zdobyć się w tej sytuacji na obiektywną ocenę duchowej
płycizny polskiego katolicyzmu i wypowiedzieć słowa sprzeciwu
wobec wybuchu bałwochwalstwa na niespotykaną skalę (niektórzy
jednak potrafią! - czytaj tutaj).
Tylko ptaki na drzewach nie zapomniały wiosennego śpiewu, a
przyroda wystrzeliła tysiącem kolorów i zapachów. My
zaś wydaliśmy rodzaj komentarza, podsumowującego działalność
wielkiego Polaka:
"Śmierć
każdej istoty ludzkiej napawa smutkiem. Ale są na świecie
wydarzenia znacznie tragiczniejsze aniżeli śmierć tak
uprzywilejowanego człowieka jakim był Karol Wojtyła. Jemu należy
się szacunek, jak każdemu innemu człowiekowi, nie zaś traktowanie
należne wyłącznie Stwórcy lub Mesjaszowi. Wydaje się, że
z nadgorliwości zapomniano o tym podstawowym fakcie.
Czy
Karol Wojtyła był największym Polakiem? A jak to wymierzyć? Czy
był wielkim Polakiem? Zapewne. Zarządzanie tak złożoną strukturą
tak gigantycznej organizacji-sekty religijnej nie jest zadaniem
łatwym. Czy był wielkim politykiem? Zapewne. Musiał być zręcznym
graczem w tej mieszaninie interesów i poglądów. Czy
Polska na tej grze skorzystała? Nie za bardzo. Komunizm wprawdzie
oficjalnie upadł, ale do głosu doszły szybko postkomunistyczne
śmieci, które wykorzystując olbrzymi apetyt Kościoła
rzymskiego na władze polityczna i posiadłości materialne w
hipokrytyczny sposób zaczęły się przymilać biskupowi Rzymu
i katolickiej hierarchii. W ten sposób Kościół
rzymski wziął udział w formowaniu fatalnej dla Polski mentalności
i zrębów tzw. kapitalizmu politycznego polegającego na
robieniu interesów przy pomocy nieformalnych układów.
Polska zapłaciła już niemało za poparcie Watykanu w walce z
komunizmem. Z państwa neutralnego religijnie stała się praktycznie
państwem katolickiej teokracji. Dziś nie sposób sobie
wyobrazić nawet, aby w środkach masowego przekazu ukazały się
głosy krytyczne wobec katolicyzmu. A wszystko to w sytuacji, gdy
polskich katolików nie stać na sprawiedliwą ocenę własnej
religii, która zabrnęła w ślepy zaułek. Katolicyzm nigdy
nie był religią Jehoszua, Żyda. Od dawna nie jest jednak nawet
religią o Jehoszua - nauczanie Karola Wojtyły znaczyło i znaczy
w tym środowisku znacznie więcej! On sam stał się też tam
głównym autorytetem moralnym, który swoją osobą i
poglądami przesłonił wszystko inne. Miejsce prawdziwego, żywego
Boga zajęła kopia bogini Isztar. Historia i znaczna cześć
ludzkości zatoczyły koło od Egiptu do Egiptu, z Ziemi Ciemności i
Niewiedzy, eretz mitzraim, do Ziemi Ciemności i Niewiedzy.
Karol
Wojtyła popełnił szereg łatwo zauważalnych błędów, a
nawet nadużyć, zarówno tych przeciwko ludzkiej etyce jak i
przeciwko Bożemu Prawu. Któż jak nie my, bracia polscy,
mieliby to szczerze zauważyć? Po pierwsze, był despotą, jak każdy
biskup Rzymu, przekonanym o swej wyjątkowości, nieomylności i
wielkości.
Po
drugie, za przyczyną głoszonych przez niego poglądów,
takiego wybuchu masowego bałwochwalstwa chyba ani w Polsce, ani na
świecie jeszcze nie było. Kult maryjny przewyższający swoimi
negatywnymi duchowymi skutkami nawet dogmat o Trójcy zatruł
serca setek tysięcy osób w skali globu, a duchowe owoce tego
kultu są zdecydowanie złe!!!!!
Po
trzecie, Karol Wojtyła zezwolił na kult swojej osoby. Jeszcze za
życia budowano mu pomniki, a on nie reagował najmniejszym głosem
sprzeciwu. W Polsce są takie miasta, gdzie postawiono ich nawet po
dwa. Nie wspominamy już o bałwochwalczym tytułowaniu go w sposób
należny jedynie Stwórcy, z czego katolicy rzadko chcą zdawać
sobie sprawę, ani o próbach budowania jego legendy jakby był
samym Mesjaszem, na przykład poprzez porównania w rodzaju:
papież leży rozpięty na krzyżu cierpienia. Socjotechniczne
chwyty, podróże, powierzchowne przemowy zawierające
chwytliwe hasła dla nieugruntowanych w chrystiańskiej wierze - to
wszystko pozwoliło porwać za sobą miliony. Porwać i porzucić ...
na duchowej pustyni. Po śmierci biskupa Rzymu pustki jaka w duszach
tych ludzi powstała, negatywnych następstw dla duchowości już się
raczej nie da naprawić. Ci ludzie wybudowali swoją wiarę na
człowieku i teraz razem z ta wiara duchowo skonają. To cena jaką
muszą zapłacić za swoją łatwowierność.
Po
czwarte, Karol Wojtyła nie miał odwagi ujawnić kulisów
seksualnych skandali jakie ogarnęły hierarchie tej sekty religijnej
i forsował nieludzki, ale i niebiblijny wymóg celibatu.
Nigdzie nie jest powiedziane, że członkiem Zboru Bożego ma być
grzesznik. Zbór Boży to zgromadzenie świętych Najwyższego
(parsza Szemini) i ma reagować wykluczeniem na widok zła, grzechu i
nieczystości duchowej po to, aby pozostał wolny od chwastów.
Argument, że kąkol i pszenica do żniwa i tak razem rosnąć będą
nie jest usprawiedliwieniem dla bezczynności i nie upoważnia do
tolerowania ewidentnego zła.
Po
piąte, Karol Wojtyła był entuzjastą ekumenizmu - chorej
koncepcji zjednoczenia chrześcijan. Oczywiście miało się to
wydarzyć pod berłem Watykanu i na zasadach proponowanych przez
Watykan. Jako chrystianie nie identyfikujemy się ze światem
chrześcijaństwa i idee ekumenizmu watykańskiego uważamy za
głęboko nietrafioną.
Po
szóste, wbrew temu, co twierdzi katolicka tuba propagandowa,
świat nie stał się lepszy z powodu działalności Karola Wojtyły.
Jest tak samo niebezpieczny, jak był. Jest może nawet w nim jeszcze
mniej tolerancji i zrozumienia dla odmienności. Religia katolicka
cechuje się bowiem tym, że przeszkadza jej wszystko, co jest
niekatolickie. To prawdziwy cud, że jeszcze nie podano do sadu o
obrazę uczuć religijnych pozostałych sekt nie-katolickich
działających w Polsce tylko dlatego, że sekty te weszły w "ich"
przestrzeń sakralna, jaką jest cały świat. Paragraf 196 Kodeksu
Karnego jest w Polsce nadużywany i Karol Wojtyła doskonale o tym
wiedział. Niczego jednak nie uczynił, aby powstrzymać katolickich
ekstremistów przed nadużywaniem tego paragrafu.
To
prawda, że Karol Wojtyła był raczej umiarkowany. To prawda, że
był oryginalny. To prawda, że zaskakiwał. Jego poglądy były
jednak pełne wewnętrznych sprzeczności. Mówił wiele o
miłości, o potrzebie akceptacji. Nie mówił jednak o tym, że
miłość oderwana od Prawa Bożego jest "ruchem" fałszywym i
samooszukiwaniem się. Niewykluczone, że po jego śmierci dojdą w
Kościele rzymskim do głosu hierarchowie-ekstremiści. Nie
zapominajmy, że pomimo klęski poniesionej przez Watykan w walce o
zapis Invocatio Dei w Konstytucji Europy, bój o demokratyczną
Europę, wolną od klerykalizmu i religijnego fanatyzmu dopiero się
rozpoczął. Ale wszystko, cokolwiek by się nie miało wydarzyć,
mamy zaakceptować z pokorą i bojaźnią przed JHVH. Nam, wyznawcom
jednego i jedynego Boga, nie wolno kłaniać się "Królowej
Niebios" i "wylewać dla niej pokarmów". Mamy pozostać
światłością dla świata bezbożnej hierarchii wartości. Mamy
głosić niezmienność prawd niepopularnych, w tym nieprzemijające
znaczenie Prawa Bożego jako normy sprawiedliwości wobec której
każdy człowiek żyjący w grzechach może się nawrócić do
Stwórcy. Mamy to czynić z miłością i szlachetną
tolerancja, ale jednak konsekwentnie. Nawet za cenę odrzucenia,
nawet za cenę życia, damy świadectwo prawdzie i będziemy
świadczyć o Obecności Stwórcy w naszym życiu ..."
Jeszcze
nie tak dawno w dobrym tonie było cytowanie z dzieł Marksa,
Engelsa, Stalina i Lenina. Teraz poważne polskie wydawnictwa
odrzucają publikację, których autorzy zapomnieli zacytować
ze zbioru złotych myśli Karola Wojtyły. Prezydent RP twierdzi, że
nie podpisze nowelizacji Kodeksu Karnego wprowadzającej karę
śmierci bo zastosowanie takiej kary jest sprzeczne z nauczaniem
Karola Wojtyły (chociaż w zastosowaniu kary śmierci tak naprawdę
najważniejszy jest nie efekt odstraszający czy edukacyjny, co
wypełnienie zasady sprawiedliwości, bez której żadne
społeczeństwo nie może prawidłowo funkcjonować). Najwyraźniej
Państwo Polskie nie potrafi się rozwijać bez politycznego nadzoru.
I wszystko jedno czy są to komisarze polityczni ze Wschodu, czy
doradcy z Zachodu, czy też członkowie pewnej sekty religijnej z
Południa. Ważne jest jedynie, aby w razie potrzeby byli oni w
stanie usankcjonować i uświęcić każdą zbrodnie i każdy
niemoralny czyn. Wszystko jedno, własny czy cudzy. I wzajemnie.
Sekta pełna pseudoapostołów także potrzebuje wsparcia
polityków, aby przetrwać trudne czasy, pozamykać usta
wszelkiej krytyce, bez żenady dorabiać się na handlu
nieruchomościami, żyć w rożku obfitości ponad prawem, dawać
upust swojej cielesnej żądzy, nic nie robiąc, nie płacąc
podatków, za nic nie przyjmując odpowiedzialności, dalej
zawłaszczając sobie Państwo, aby pracowało dla dobrobytu sekty. A
próby buntu tłumić albo groźbą zaćmienia Słońca, albo
pogłoskami o wyjątkowym smutku Królowej Niebios ... I
wyciągać ostatnie grosze od biednych, bezrobotnych ludzi na budowę
wilanowskiego lunaparku Opatrzności Bożej czy na licheński
Hollywood, symbol bezgranicznej pychy, bezguścia i braku umiaru (o
szczególnym przypadku uratowania finansów sekty z
publicznych środków przez Benito Mussoliniego we Włoszech
czytaj tutaj, a o związkach
sekty z władzą polityczną faszystowskich Niemiec tutaj).
Dziesięć
lat temu mówiono o Polsce, że ma zostać drugim po Japonii
krajem "kwitnącej wiśni" bo tutaj ludzie "biorą sprawy we
własne ręce". Rzeczywistość okazała się druzgocąca. Polska
stała się pierwszym na świecie krajem "kwitnącej fikcji" (pod
nieomal każdym względem) i dała się poznać jako państwo, w
którym ludzie, owszem, biorą odważnie, ale "w łapę".
Badania socjologiczne pokazały, że ponad 70% Polaków potępia
korupcję i łapownictwo, ale jednocześnie ponad 70% Polaków
nie waha się wręczyć łapówki, gdy w grę wchodzi
załatwienie sprawy w sposób korzystny dla siebie. Ponad 80%
Polaków domaga się ukrócenia biurokracji,
ujednolicenia interpretacji przepisów skarbowo-podatkowych i
przyspieszenia dynamiki rozwoju gospodarki, ale jednocześnie ponad
80% Polaków domaga się zwiększenia opieki socjalnej ze
strony Państwa i utrzymania przywilejów branżowych. Czy
wskaźniki te oznaczają, że polskie społeczeństwo już osiągnęło
stan zbiorowej schizofrenii?
Jak
wykazała sonda "Wirtualnej Polski" za likwidacją nauki religii
katolickiej w polskich szkołach jest 50% Polaków. Tyle samo
chce, aby katoliccy katecheci mogli swobodnie poruszać się po
świeckiej szkole i czerpać pensje z państwowej szkatuły. Protest
internetowej opinii publicznej i siła wysuwanych argumentów
stała się nawet na tyle groźna dla interesów jedynego
słusznego Kościoła, że przerażeni moderatorzy wezwali na pomoc
eksperta w osobie księdza Adama Bonieckiego. Ten wypowiedział się
za utrzymaniem nauczania religii katolickiej w szkole państwowej,
argumentując, że spełnia ona tam doniosłą rolę. Tyle, że nie
powiedział na czym mianowicie ta rola miałaby polegać. I na tym
burzliwą dyskusję w portalu "Wirtualna Polska" zamknięto.
Szczerze powiedziawszy bardzo byśmy się zdziwili, gdyby ten oddany
urzędnik kościelny powiedział coś innego. Na przykład, że
polscy katolicy powinni zaprzestać zawłaszczania Państwa tylko dla
siebie, powinni zacząć zauważać niemoralne wyskoki swojego
duchowieństwa, od dawna żyjącego ponad polskim prawem, naukę
religii katolickiej zastąpić lekcjami z religioznawstwa, a
katechetów opłacać z kasy Kościoła rzymskiego? Wiemy
jednak, że na to przywódcy tego Kościoła nigdy się nie
zgodzą bo dziatwa szybko mogłaby się zorientować, że katolicy
tworzą rodzaj sekty religijnej, daleko bardziej niebezpiecznej i
destrukcyjnej dla Państwa Polskiego aniżeli jakakolwiek inna. A co
by to było, gdyby tak na przykład dziatwa zdecydowała się masowo
przechodzić na buddyzm, znany ze swojej bezkonfliktowości i
tolerancyjności? Co by wówczas mieli odpowiedzieć swojemu
szefowi w Watykanie na pytanie o stan religijności w Polsce? Że Bóg
jest znanym humorystą i modlitwy o zstąpienie Ducha Świętego na
polską ziemię, owszem, wysłuchał, ale z niezrozumiałych przyczyn
duchowy wzrost i religijne zaangażowanie nastąpiło nie w Kościele
rzymskokatolickim, ale w nikomu nieznanej Jednocie Braci Polskich? I
że przyciąga ona teraz sporo młodzieży bo głosi konieczność
żelaznego stosowania się do Prawa Bożego i nie mami tanimi
obietnicami raju po śmierci, bez względu na to, czy ktoś za życia
działa w stylu Jana Kulczyka czy też w stylu Hipolita Cegielskiego,
czy w stylu Jego Eminencji arcybiskupa Paetza czy w stylu księdza
Szamarzewskiego, czy w stylu proboszcza-pedofila z Białej Podlaskiej
czy w stylu nauczycieli Akademii Rakowskiej? Smutna prawda o tym
Kościele jest taka, że prowadzony przez swoich duchowych ojców
na ślepo, nie ma on żadnego rozsądnego planu rozwoju na "potem",
na czas gigantycznej duchowej pustki, która powstanie po
śmierci Karola Wojtyły. Największym problemem tej sekty stało się
bowiem to, że tak długo prześladowała najdrobniejsze ślady
mistycyzmu, aż skutecznie go wypleniła. Do tego doszło
przyzwolenie na folklor ludowy, który jest niczym innym jak
zwykłym pogańskim bałwochwalstwem (bo skoro lud tak chce, czyż
można się przeciwstawić i zacząć mówić o pryncypiach i o
Prawie Bożym?). Nagle okazuje się, że w sensie duchowym katolickie
zgromadzenie oddające chwałę śmiertelnemu człowiekowi niewiele
różni się od towarzystwa balangującego pod złotym cielcem.
A co będzie potem, gdy nadejdzie drugi Mojżesz w osobie Mesjasza,
Jehoszua, to już wiemy. Bo Prawa Bożego, na którym opiera
się wszelki porządek społeczny, w szczególności zaś
Dziesięciu Słów (Dekalogu) nikomu nie wolno bezkarnie
lekceważyć i naruszać!
http://bracia.racjonalista.pl |
|
wizyt:
26.04.2005r. |