Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie
królestwa świata oraz ich przepych.I rzekł do Niego: Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon. Na to odrzekł
mu Jezus: Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz
oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz.
Hebrajskie
Pisma Chrystiańskie, Ewangelia Mateusza 4: 8-10
W roku 1922, po śmierci
Benedykta XV, Kościół katolicki znalazł się na skraju bankructwa. Nowy papież,
Pius XI, błogosławił wprawdzie tłumy, które gromadziły się pod jego balkonem na
placu Św. Piotra, tak naprawdę jednak był więźniem Pałacu Laterańskiego. Załogę
świeckich pracowników Watykanu zredukowano do garstki pokojowców, ogrodników i
gwardzistów szwajcarskich. Niemal wszystko w pałacu wymagało pilnej naprawy.
Wyższe piętra przeciekały. Pokrywała je gruba warstwa odchodów tysięcy gołębi,
które uwiły sobie gniazda na poddaszu. W piwnicy, kuchni, salach recepcyjnych, jadalniach, a nawet w komnatach
papieskich wybuchały pożary spowodowane awariami instalacji elektrycznej.
Korytarzami przemykały całe stada szczurów. Gryzonie zajęły wszystkie budowle
kompleksu watykańskiego. Pogryzły nawet szczątki papieży złożone w szklanych
trumnach w bocznych ołtarzach bazyliki św. Piotra. Zbyt ryzykowne stało się
wystawienie konsekrowanej hostii podczas uroczystości Adoracji Najświętszego
Sakramentu. Na samą myśl o tym, że święte ciało Chrystusa miałoby się stać
karmą dla gryzoni, gospodarze Watykanu wzdragali się ze zgrozy. Jednak Kościół nie mógł sobie pozwolić na wynajęcie
szczurołapa. Brakowało także środków na zabezpieczenie od pleśni bezcennych
malowideł i gobelinów. Nie było pieniędzy na najbardziej pilne naprawy: na
przeczyszczenie* rur kanalizacyjnych,
naprawę ogrzewania i na środki czystości*, nie mówiąc już o zapłacie dla
sprzątaczek i pokojówek, sfinansowaniu naprawy zepsutych mebli i wymiany
zjedzonych przez mole draperii.
Słowo "ratti", łacińskie określenie szczura, było
nazwiskiem rodowym nowego papieża,
który urodził się w Mediolanie jako syn dyrektora fabryki jedwabiu. Chłopcu
nadano imię Achille. W roku 1919 Benedykt XV wysłał go do Polski, gdzie
wyróżnił się talentami dyplomatycznymi. W roku 1921 Ratti'ego mianowano
arcybiskupem Mediolanu, a kilka miesięcy później uzyskał godność kardynała. Nie
minął rok, gdy zasiadł na "Piotrowym"
tronie jako Pius XI. Nowy papież
natychmiast przystąpił do rozwiązywania tzw. "kwestii rzymskiej", w tym przede
wszystkim problemu reparacji należnych Watykanowi za dobra utracone w wyniku
przyłączenia Rzymu do zjednoczonych Włoch w 1870 roku. Zwrócił się w tej
sprawie do włoskiego parlamentu i wystosował apel do króla Wiktora Emanuela
III. Wielokrotnie telefonował też do królewskiego doradcy, generała Cittadini.
Na próżno jednak. Włochy, tak jak Kościół, popadły w nędzę. Ludzie żyli w
biedzie, szalała inflacja, niższa tylko od niemieckiej. Niemal codziennie
wybuchały nowe strajki, a służby publiczne uległy załamaniu.
Jednak w całym tym
nieszczęściu papież dostrzegał światełko nadziei. Benito Mussolini porywał masy
swoimi operetkowymi oracjami, które wygłaszał w całym kraju na miejskich
placach i w salach zgromadzeń. Wzywał w nich do całkowitej reformy panującego
reżimu. "Nasz program jest prosty" - głosił - "Chcemy rządzić Włochami". Że nie
są to czcze pogróżki, dowodził kierując swe bojówki przeciwko komunistom w
całym kraju. W kolejnych miastach podpalano socjalistyczne casa del popolo, a miejscowych prefektów, którzy usiłowali użyć
policji przeciwko faszystowskim condottieri, zmuszano do rezygnacji z urzędu. Komuniści
odpowiedzieli na tą falę przemocy wezwaniem do strajku generalnego. Bez
powodzenia jednak. Co gorsza, ich klęska przyczyniła się do umocnienia pozycji
faszystów.
Ich przywódca, Mussolini, najwyraźniej rósł w siłę, z którą
należało się liczyć. W odróżnieniu od
nieudolnych przywódców
utworzonej przez Watykan w 1919 roku Katolickiej Partii Populistycznej okazał
się człowiekiem czynu, zdolnym
zdruzgotać "czerwone
zagrożenie" pod buciorami oddanych sobie bojówkarzy. Istniał jednak pewien problem. Mussolini nie zawsze był wiernym
synem Kościoła. Wręcz przeciwnie, w roku 1910 opublikował broszurę pt. "Bóg nie
istnieje" i sensacyjną powieść, "Kochanka kardynała". Demonstrując swą pogardę
wobec tradycyjnych wartości katolickich, żył w konkubinacie z Donną Rachele,
byłą marksistką, która urodziła mu kilkoro dzieci. Mussolini dzieci nie
ochrzcił, nie brał udziału w ceremoniach religijnych i publicznie chwalił się posiadaniem
136 kochanek. Z czasem jednak wrogość, jaką żywił wobec Kościoła, uległa
pewnemu złagodzeniu. Zrozumiał wreszcie, że Kościół katolicki mógł się
przyczynić do umocnienia jego własnej pozycji politycznej. "Jak się wydaje,
katolicyzm, jako jedna z najważniejszych sił narodowych, może się przyczynić do
umocnienia włoskiej tożsamości w stosunkach z innymi państwami" - mówił.
Kierownictwo Katolickiej
Partii Populistycznej próbowało zapobiec przejęciu władzy przez Mussoliniego,
zawiązując koalicję z socjalistami. Szeregowi członkowie tej partii spotykali
się z duchownymi katolickimi i zabiegali u nich o poparcie dla nowego sojuszu.
Od Genui na północy kraju do Neapolu na południu, w salach parafialnych
organizowano wiece, podczas których katoliccy deputowani przyrzekali nie
dopuścić do utworzenia państwa faszystowskiego. W reakcji na te wydarzenia,
Mussolini, z gałązką oliwną w zębach, złożył wizytę kardynałowi Pietro
Gasparriemu1,
watykańskiemu sekretarzowi stanu. W następstwie tego spotkania Watykan wystosował
do włoskich hierarchów list, w którym nakazywał, by odmawiali oni poparcia dla
Katolickiej Partii Populistycznej i zachowali neutralność w sprawach
politycznych. Treść pisma datowanego na 2 października 1922 roku wierni
członkowie partii przyjęli z najwyższym zdumieniem. Na jego mocy bowiem Kościół katolicki rzucał swe owieczki na
pożarcie politycznemu wilkowi.
Cztery tygodnie później, 28
października 1922 roku, Mussolini poprowadził marsz 25 tysięcy "czarnych
koszul" na Rzym. Na ulice miasta wyległo ponad 100 tysięcy Rzymian, by okazać
swe poparcie dla faszystów. Nazajutrz stary król Emanuel powierzył Mussoliniemu
misję utworzenia nowego rządu. Nie uczynił tego jednak, jak starała się sugerować ówczesna propaganda faszystowska, pod
wrażeniem siły i popularności faszystów. W rzeczywistości marsz na Rzym
zorganizowano już po porozumieniu w tej sprawie pomiędzy królem i faszystowskim
przywódcą. Z dnia na dzień Mussolini objął stanowisko ministra spraw
wewnętrznych, spraw zagranicznych, kolonii, korporacji, wojska i robót
publicznych. W ciągu kilku miesięcy poprawiła się sytuacja gospodarcza Włoch.
Rosła produkcja przemysłowa i spadała inflacja. Skończyły się strajki i
protesty robotnicze. Zamilkli nawet komuniści. Mandaty poselskie utracili
skorumpowani członkowie parlamentu. Nawet pociągi jeździły punktualnie.
"Katolicyzm" - głosił nowy dyktator -
"jest wielką siłą moralną i duchową. Wierzę, że pomiędzy Watykanem i państwem
włoskim będą odtąd panowały prawdziwie przyjacielskie stosunki".
By udowodnić szczerość swych uczuć wobec Kościoła,
Mussolini zakazał działalności wolnomularzy, udzielił bankrutującemu Kościołowi
finansowej pomocy ze środków publicznych i zwolnił księży katolickich od
podatków. Watykan odwdzięczył się, wydając w dniu 9 czerwca 1923 roku zakaz działalności Katolickiej Partii
Populistycznej na swoim terenie. Gdy kilku członków tej partii odmówiło
podporządkowania się poleceniu, papież zagroził im ekskomuniką i wezwał
wszystkich duchownych zwolenników tej partii do złożenia rezygnacji. W roku
1925, ogłoszonym przez Piusa XI "rokiem świętym", Mussolini podjął zdwojone
wysiłki na rzecz popularyzacji swojej koncepcji państwa faszystowskiego:
"Wszystko w ramach państwa; nic przeciw państwu i nic poza państwem". Państwo
faszystowskie, o jakim marzył, miało kontrolować ludzkie życie we wszystkich
dziedzinach: moralności, gospodarce i polityce. Faszyzm miał być
"zorganizowaną, skoncentrowaną i autorytarną demokracją utworzoną na silnych
podstawach narodowych". Jednak dla urzeczywistnienia swojej faszystowskiej
utopii, Duce musiał zdobyć serca rodaków. Podczas spotkań z przedstawicielami
innych państw twierdził, że władzę
sprawuje bez przymusu, za "zgodą" ludu. Chcąc udowodnić, że jego rząd cieszy
się poparciem szerokich mas, wezwał do przeprowadzenia "narodowego plebiscytu",
w którym Włosi mieli dokonać wyboru pomiędzy rządem parlamentarnym w starym
stylu, a nowym państwem faszystowskim.
Mussolini doskonale rozumiał, że warunkiem zwycięstwa w referendum,
było poparcie Kościoła. Zdecydowana większość Włochów była głęboko wierząca i
posłuszna papieskim wskazaniom. Jakiekolwiek, wygłoszone z ambon zarzuty
odnoszące się do ateizmu, antyklerykalnej przeszłości czy moralności Duce,
prowadziłyby do zwycięstwa demokratów i politycznego upadku człowieka, który uważał się za nowego cesarza. Chcąc pozyskać względy Stolicy Apostolskiej, dyktator zawarł więc katolicki ślub z Donną Rachele, w dni świąteczne uczestniczył w nabożeństwach, ochrzcił dzieci i
jak każdy bogobojny rodzic ślubował "walczyć z szatanem we wszystkich swoich
czynach". Wprowadził też podatek od bezdzietności oraz surowe kary za cudzołóstwo i zarażenie się syfilisem. Głośno potępiał noszenie krótkich spódnic i nieskromnych kostiumów kąpielowych.
Wszystkich dobrych Włochów wezwał do odrzucenia "murzyńskich tańców"
importowanych ze Stanów Zjednoczonych. Przemiana, jakiej uległ, była tak
głęboka, że przy różnych okazjach
cytował słynne słowa papieża Grzegorza VII: "Ktokolwiek godzi w papieża, musi
umrzeć". Skontaktował się także z kardynałem Pietro Gasparrim, któremu
przedstawił ofertę wysokiego odszkodowania za straty, jakie Kościół katolicki
poniósł w związku z utratą Państwa Kościelnego.
Pius XI nie lubił Mussoliniego i nie ufał mu. Prywatnie
nazywał go "szatańskim pomiotem". Jednak uległ pokusie. Zdecydował się
usankcjonować państwo faszystowskie w
zamian za dobra doczesne. Chrystus mógł odrzucić taką ofertę, jednak nie jego
namiestnik. Odmowa oznaczałaby ruinę Kościoła. Papież właśnie otrzymał wyniki
kontroli na temat sytuacji finansowej Stolicy Apostolskiej. Nie mogły być
gorsze. Wezwał w związku z tym do siebie kardynałów Gaspariego i
Pacellego (przyszłego Piusa XII), żeby omówić z nimi ostateczny kształt
porozumienia z Mussolinim. Pacelli przypomniał mu, że we wstępnej rozmowie Duce
obiecał Watykanowi 50 milionów dolarów w obligacjach państwowych, a ponadto
wiele innych korzyści, wśród których szczególnie ważne było uznanie
suwerenności Watykanu. Mimo to papież
stwierdził jednak, że poza wpłatą do skarbca watykańskiego trzeba będzie
zażądać wpłacenia pokaźnej kwoty na jego prywatne konto. Po zakończeniu narady
papiescy doradcy wysłali pilną wiadomość do Mussoliniego. "Dla dobra obu stron,
Państwa i Kościoła" - stwierdzili w
liście - "kwestia watykańska musi być rozwiązana przed najbliższą środą
popielcową".
Mussolini bez wahania przystał na postawione mu warunki.
Ceremonię wyznaczono na 11 lutego 1929 roku w Pałacu Laterańskim. W imieniu
rządu podpis pod konkordatem złożył sam
Duce, w imieniu papieża zaś, odziany w purpurową szatę w średniowiecznym stylu,
kardynał Gasparri. Zakończenie ceremonii, która miała trwać kilka godzin,
nastąpiło już po 45 minutach, co obwieściły światu dzwony rzymskich kościołów.
Ze wszystkich zakątków globu napływały depesze gratulacyjne. Przewodniczący
brytyjskiej Izby Gmin wydał oświadczenie, w którym stwierdził m.in., że "jest
zachwycony rozsądnym kompromisem, jaki Signor
Mussolini zawarł z papieżem". Włochy były naprawdę zjednoczone. Kościół zawarł
przymierze z państwem. Nowe cesarstwo rzymskie, wymarzone przez Mussoliniego i
członków jego faszystowskich bojówek, stawało się rzeczywistością. W Berlinie
Adolf Hitler z zadowoleniem przyjął
wiadomość o podpisaniu traktatów laterańskich. 22 lutego 1929 roku, w
"Volkischer Beobachter" ukazał się artykuł, w którym przyszły kanclerz
stwierdzał: "Fakt, że Kościół zawarł pokój z faszyzmem oznacza, że nowe ruchy
polityczne cieszą się większym zaufaniem Watykanu niż liberalne demokracje, z
którymi nigdy nie mógł znaleźć wspólnego języka". Nawiązując do sytuacji w
Niemczech, Hitler pisał dalej: "Nauczając, że utrzymanie demokracji jest w
dalszym ciągu w najlepszym interesie niemieckich katolików, Partia Centrum
pozostaje w konflikcie z duchem traktatów podpisanych przez Stolicę Apostolską.
Fakt, że Kościół katolicki zawarł konkordat z faszystowskimi Włochami świadczy
bez wątpienia, że idee faszyzmu bliższe
są chrześcijaństwu niż żydowski liberalizm i marksistowski ateizm, z którymi
tzw. Partia Katolicka Centrum czuje się blisko związana na szkodę
chrześcijaństwa i narodu niemieckiego".
W historii Kościoła katolickiego niewiele było dokumentów
wagi porównywalnej z porozumieniem, które przeszło do historii pod nazwą traktatów laterańskich. Jednym
pociągnięciem pióra Watykan z bankruta przedzierzgnął się w bogacza i zapewnił
sobie uprzywilejowaną pozycję na międzynarodowych rynkach finansowych, gdzie
miała się wykuwać przyszłość świata w XX wieku. Dziesięć lat później, po
inwazji Hitlera na Polskę, Kościół katolicki był już jedną z najbogatszych i pod wieloma względami najpotężniejszych
instytucji na świecie.
1
Kardynał Pietro Gasparri był także jednym z głównych architektów swojego rodzaju paktu o
nieagresji, który istniał pomiędzy Watykanem a III Rzeszą. Watykański sekretarz
sformułował go tak: Dopóki Hitler nie
wypowie wojny Stolicy Apostolskiej i dostojnikom Kościoła w Niemczech...
Stolica Apostolska i dostojnicy Kościoła w Niemczech powinni powstrzymać się od
potępiania partii hitlerowskiej.
http://bracia.racjonalista.pl |
|
wizyt:
26.04.2005r. |