Życie duchowe obraca się wokół pewnych pojęć języka i z natury rzeczy jest przez nie bardzo ograniczone. Gdy mówimy Bóg, podświadomie materializujemy to pojęcie, a w najgorszym razie personifikujemy. Często słyszymy powiedzenie: gdzie był Bóg, gdy działo się coś ważnego, np. podczas zagłady Żydow? Tak naprawdę należałoby jednak zapytać nie o to w jakim miejscu On był, ale w jakich okolicznościach można Go spotkać (wszak jest On Bogiem ukrywającym się).
W tradycji żydowskiej spotykamy się z Bogiem w czasie; w czasie świętych czasow YHWH zwanych szabatami, dokładnie w połowie drogi. Światynia uległa zniszczeniu, a judaizm na szczęście nie zdołał wybudować materialnych obiektów kultu. Na dobrą sprawę nie wiadomo nawet gdzie były góry Syjon czy Moria. W ten sposób ułatwione jest i wymuszone poszukiwanie ukrywającego się Boga.
Wyraz Bóg to tylko synonim. Niektórzy domagają się od religii, aby uległa aksjomatyzacji. Niestety, definicje i aksjomaty postaci: Byt X... nazywamy bogiem. Jeżeli ponadto byt X spełnia warunki ...., to jest On Bogiem Izraela, nie są możliwe do wprowadzenia. Rzecz w tym, że życie religijne starożytnych tworzyło się niejako in statu nascendi, na gorąco, na podbudowie ich wiedzy, a raczej wyobrażeń o Wszechświecie. Stąd ogromną rolę emocjonalną i wyzwalającą myśli kierowane ku tak abstrakcyjnemu pojęciu jak Bóg odgrywał, i nadal odgrywa kontrast pomiędzy ograniczonością i słabością człowieka, a wszechmocą i wszechobecnością Boga.
Gdy mówię Bóg istnieje, to tak samo jakbym powiedział, że dostrzegam wokół mnie piękno, że mam poczucie sprawiedliwości, że wierzę, iż moje życie ma sens, że nie jest dziełem przypadku i posiada swój determinizm, chociaż mogę przewidzieć jego kierunek jedynie probabilistycznie. Mój Bóg nie ma twarzy, nie ma ciała, nie można zamknąć Go fakturą i bryłą kamienia. Mój Bóg jest Tajemnicą, do której zbliżam się, i z której czerpię życiową moc, gdy jej zapasy wyczerpują się, jest realną siłą, kryjącą się w złożoności struktur Wszechświata, starannie ukrytą za zasadą nieoznaczoności Heisenberga i zasadą relatywistyczną Einsteina, ale dla mnie na tyle wyraźnie widoczną, że nie muszę mieć wątpliwości, że gdybym wyrzucił Go z wymiaru życia, w którym przebywam, oznaczałoby to tragiczne jego zubożenie.
Rabin Harold Kushner
http://bracia.racjonalista.pl |
|
wizyt:
25.02.2002 r. |