Odmawiam
udziału w "narodowym zrywie" oraz "akcjach" mających na celu
"zamanifestowanie
jednomyślności w obliczu śmierci duchowego przywódcy i ojca Narodu,
Jana Pawła
II". Przyjęte w polskiej kulturze większościowej formy zbiorowej
ekspresji
mijają się bowiem z moim poczuciem i z moją potrzebą wspólnoty.
Nie potrafię odnaleźć się i rozpoznać w:
- ostentacji
- hipokryzji
- stadnym irracjonalizmie
przybierającym postać zbiorowej histerii
- tłumieniu analitycznej i
krytycznej refleksji
- zasadzie "kto nie z nami,
ten przeciw nam"
- definiowaniu wspólnoty w
kategoriach etnicznych i religijnych (patrz przekazy radiowe i
telewizyjne,
treść tzw. Mszy Narodowej);
- utożsamianiu polskości z katolicyzmem (patrz triada "zdrowa
polska Ziemia - zdrowy polski Naród - zdrowy
polski Syn" i inne treści tzw. mszy narodowej), czyli zawłaszczaniu
polskości
- przekształcaniu tego, co jakoby uniwersalne (katholikós =
powszechny) w narzędzie szowinistycznego partykularyzmu (patrz tzw.
msza narodowa),
czyli zawłaszczaniu katolicyzmu
- kulcie jednostki
Nihil novi
sub sole
Pozostaję pod wrażeniem uroku osobistego,
błyskotliwego dowcipu i formatu postaci Jana Pawła II. Na zawsze
zachowam w
dźwiękowej pamięci jego gorący, głęboki głos z dawnych czasów. Doceniam
polityczny wymiar jego pontyfikatu. Mam świadomość, że był jednym z
najwybitniejszych przywódców w liczącej dwa tysiące lat historii
Kościoła
katolickiego. Nie akceptuję jednak papieskiego nauczania, które pod
istotnymi
względami uważam za nieludzkie. Nie uważam też, iżby Jana Paweł II był
prorokiem współczesności.
Wyrażam sprzeciw wobec fundamentów nauki papieża, a
zarazem - religii katolickiej:
- przemocy symbolicznej - w tym wypadku wobec patriarchatu spod
znaku Ojca (przenajświętszego, najwyższego)i Syna - która ma swoje
praktyczne, fizyczne i wręcz fizjologiczne konsekwencje; oraz
"fundamentu fundamentu", jakim jest gnostycka nienawiść do
ciała i cielesności (tak w gnozie, jak w dyskursie Kościoła
katolickiego
uosabianych przez szatana i kobietę);
- dążenia do zawłaszczenia przez religię katolicką wszystkich sfer
życia jednostkowego oraz zbiorowego (na przykład encyklika Laborem
exercens);
I ich konsekwencji:
- postulatu "wprowadzenia Boga w struktury państwa" - homilia
wygłoszona w Lubaczowie na początku lat 90.);
- ingerowania w najintymniejsze ludzkie decyzje (decyzja o momencie
rozpoczęcia życia
seksualnego; dobór partnera seksualnego; antykoncepcja* i aborcja,
czyli
prokreacja), a tym samym odmówienie
człowiekowi prawa do sprawowania kontroli nad własnym ciałem i, co za
tym
idzie, nad własnym życiem;
* oddzielne miejsce należy
się tu prezerwatywie, która - pomijając jej właściwości antykoncepcyjne
- po
prostu ratuje życie (po większej części zresztą kobiet, ponieważ
mężczyźni - z
racji anatomii - są mniej podatni na zakażenie AIDS); tu pragnę
przypomnieć
oficjalne stanowisko Watykanu: "Prezerwatywa nie respektuje absolutnej
godności
osoby ludzkiej"; jest na świecie takie romantyczne miejsce, Afryka,
gdzie na AIDS
umarły, umierają i umrą miliony ludzi, gdzie rozpowszechnione jest
wielożeństwo
do pary z sakralną prostytucją i gdzie plagą społeczną stały się w
ostatnich
latach gwałty na niemowlętach i maleńkich dzieciach (płci żeńskiej)
gwarantujące jakoby pozbycie się śmiertelnej choroby; trudno chyba o
przykład
bezwzględniejszego okrucieństwa, większego zideologizowania - ślepego
na
rzeczywistość, doskonale obojętnego wobec cierpienia i śmierci drugiego
człowieka [I tu jest koniec. I tu jest
ściana. I to jest powód - powód ostateczny, dla którego nie umiem i nie
chcę
kiedykolwiek umieć się wznieść i przezwyciężyć mego "ciasnego
stanowiska"] - formułowanego pod adresem
obu płci obłędnego nakazu "czystości cielesnej" (celibat duchownych,
"czystość
przedmałżeńska", "wstrzemięźliwość małżonków");
- dyskryminacji kobiet
przejawiającej się między innymi w katolickiej wizji rodziny i
społeczeństwa, a
także wspólnoty wierzących (wykluczenie z udziału we władzy w Kościele);
- kulpabilizacji kobiet
przejawiającej się między innymi w wizji kobiety jako "powołanej do
dziewictwa i macierzyństwa" na podobieństwo Matki
Boskiej;
- dyskryminacji i
kulpabilizacji mniejszości seksualnych;
- krucjacie przeciw wolności
"nieprawdziwej" (niezgodnej z katolicką ortodoksją) na rzecz "wolności
prawdziwej" oznaczającej przemoc i wykluczenie - dobrze, jeżeli tylko
symboliczne (ale nawet w stosunkowo cywilizowanej Polsce granica między
symbolicznym a fizycznym jest cienka, co pokazuje horror teorii i
praktyki
aborcyjnej; konsekwencje wprowadzenia religii do szkół czy stwarzające
podstawy
do nadużyć władzy przepisy konkordatowe - na przykład sprawa cmentarzy);
- wizji człowieka jako tego,
którego należy nadzorować i karać;
- ideałowi homogenicznej
jedności (la Totalitá).
Mój sprzeciw budzą także:
- demagogia i
myślowe/werbalne nadużycia przenikające wszystkie bez mała dokumenty
opublikowane przez państwo watykańskie w okresie pontyfikatu Jana Pawła
II - z
nowym Katechizmem Kościoła katolickiego
na czele - nie wyłączając kazań i książek papieża niebędących
encyklikami;
- nawoływanie do pokoju -
samo w sobie zawsze potrzebne i godne aprobaty, choćby ograniczało się
do sfery
werbalnej - przy jednoczesnym braku wsparcia rozwiązań strukturalnych
(w tym
także mentalnych) eliminujących nędzę, przemoc i wykluczenie;
- wykorzystywanie każdej
okazji dla forsowania interesów Kościoła katolickiego (na przykład
przemówienie
w polskim parlamencie - papieska wizyta na Wiejskiej była zresztą
owocem starań
Watykanu), co skądinąd jak najlepiej świadczy o Janie Pawle II jako
szefie
kościelnej instytucji;
- podwójny standard moralny:
przedstawianie Kościoła katolickego jako instytucji stricte
moralnej, gdy to jest wygodne (aktywny udział Kościoła
katolickiego Rwandy w organizowaniu nienawiści, a później w
ludobójstwie w Rwandzie
jako niewynikający z "prawdziwego" charakteru instytucji; podobnie
zrzeczenie
się odpowiedzialności za reżim księdza Tiso czy za bezczynność - czy
tylko? -
Watykanu wobec ludobójstwa hitlerowskiego), idące w parze z jak
najbardziej
doraźnymi politycznymi ambicjami i działaniami w innych okresach czy na
innych
polach (zaangażowanie w ratowanie zbrodniarzy i funduszy hitlerowskich,
naleganie na odwiedzanie parlamentów państw, ambicja ingerowania w
ustawodawstwo poszczególnych krajów);
- zakłamanie: uznanie
antysemityzmu (indywidualnego jakoby grzechu synów i córek Kościoła) za
przypadkowy i pozbawiony związku z duchem i literą chrześcijańskiej
wiary i
katolickiej doktryny; bezczynność wobec antysemickiego ładunku - stale
odczytywanych w kościele i podawanych wiernym do wierzenia - ewangelii
i pism
ojców Kościoła; stosunek Jana Pawła II do Maksymiliana Marii Kolbego,
stosunek
do Edyty Stein; obojętność wobec antysemickich treści w obecnym
nauczaniu
Kościoła katolickiego w Polsce i w krajach arabskich; [Oczywiście
zgadzam się,
że wielką rzeczą była wizyta w rzymskiej synagodze i potem w Izraelu.
Zgadzam
się, że od czegoś trzeba zacząć, że nie można wszystkiego załatwić od
razu, że
- jak na Kościół katolicki - to naprawdę nieźle.]
- decyzja o odmowie rozliczenia
się kościelnej instytucji z okresu pontyfikatu Piusa XII;
- poparcie dla
południowoamerykańskich dyktatur idące w parze z likwidacją teologii
wyzwolenia, a więc rozróżnienie między przemocą dobrą (prawomyślną z
punktu
widzenia katolickiej ortodoksji) a złą (nieprawomyślną według
wymienionego
wyżej kryterium) - cyniczne i oznaczające afirmację przemocy tout
court;
- zastępowanie argumentów
wyrokami (antykoncepcja, aborcja = morderstwo; homoseksualizm =
zboczenie,
choroba; racjonalność = zło, źródło zbrodni XX wieku);
- nieprzejrzystość finansowa
państwa watykańskiego;
- strategia "na dwoje babka
wróżyła" - każdej deklaracji otwarcia w danej sprawie można
przeciwstawić
deklarację zamknięcia i wykluczenia (kanoniczny przykład tego zjawiska
stanowi
para: wypowiedzi i gesty w duchu ekumenizmu - deklaracja Dominus
Iesus);
- zastąpienie duchowości
popkulturą - choć rozumiem, że była to nieunikniona konsekwencja
obranej przez
Jana Pawła II strategii walki o (w zależności od obszaru) przetrwanie,
ugruntowanie władzy, rozszerzenie wpływów Kościoła katolickiego w
cywilizacji
konsumpcji i spektaklu;
- zwracająca się przeciw
żywemu ciału, i może w ogóle przeciw życiu, adoracja trupa -
wypatroszonego i
"upiększonego" makabrycznym makijażem - poddanego spektaklowi i
konsumpcji na
prawach gadżetu popkultury.
Wierzę, że miejsce artysty jest na zewnątrz świata,
w którym panują:
- stereotyp
- hierarchia
- terror (choćby
symboliczny) jednomyślności
- dogmat i ślepe
posłuszeństwo wobec autorytetu.
Wierzę w wątpienie.
Nie mam pretensji niczego rozstrzygać. O niczym nie
przesądzam.
Wierzę we wspólnotę dyskusji rozumianej jako wymiana
argumentów.
Wypowiadam te słowa we własnym imieniu. Z własnej,
nieprzymuszonej woli. I powtarzam za Sonatą
semantyczną Stefana Themersona:
"Ja jestem jednoosobową
mniejszością
Ty jesteś jednoosobową
mniejszością [...]"
Z szacunkiem dla wszystkich
myślących inaczej
Elżbieta Janicka Warszawa, 5 kwietnia 2005