Z uznaniem przyjąłem decyzję J.M. Rektora o uruchomieniu Forum.
Na podstawie doświadczeń osobistych, jako wieloletni członek środowiska akademickiego, pragnę w dyskusji wyrazić pogląd, że plaga "oszustw egzaminacyjnych" jest nie tylko bardzo stara, lecz jest to zaledwie widoczny wierzchołek "góry lodowej", która głęboko tkwi w mentalności naszego społeczeństwa. Dlatego działania w społeczności akademickiej widzę jako istotne w naszym środowisku lecz niedostrzegalne w skali ogólnospołecznej. Będąc nauczycielami akademickimi mamy do czynienia z młodzieżą już moralnie uformowaną i w nawale przedmiotów technicznych nie może być innych lekcji etyki, jak tylko przykład osobisty i co najwyżej o doraźne kary.
W deklaracji programowej Forum znalazłem zdanie: "Konieczne jest zatem podjęcie systematycznych i wielorakich działań prowadzących do utrwalenia właściwych zachowań całej społeczności akademickiej." Dalej postuluje się "upowszechnić skuteczne mechanizmy kontroli i wykrywania przestępstw, ... nieuchronności poważnych konsekwencji ...". Moim zdaniem, aby "działania wielorakie" były społecznie dostrzegalne, należałoby je rozpocząć sięgając do wczesnego okresu szkolnego*, zaś konieczność stosowania doraźnych restrykcji przez nauczyciela akademickiego może być przez ludzi o wysokiej etyce traktowana jako nieco ich godności uwłaczająca. Restrykcje bowiem mogą jedynie chwilowo powstrzymać naganne postępowanie penitenta, co w żadnym stopniu nie zmieni jego stanu motywacji wewnętrznej. Dlatego w dalszym ciągu piszę o "wielorakości działań" z pominięciem innego orzecznictwa karnego, jak tylko relegowanie.
Działania wyłącznie na naszym podwórku** uznaję jako bardzo ograniczone i raczej spóźnione w stosunku do zasadniczo moralnie uformowanego odbiorcy. Dlatego proponuję zainicjowanie przez Komisję dyskusji szerszej, z udziałem środowiska oświatowego.
Społeczeństwo nasze jest bardzo moralnie zapuszczone*. Prawdziwym przerażeniem napawa mię żałosny stan kultury domów rodzinnych, o którym mam bezpośrednie relacje od żony, nauczycielki. Edukacyjnym indykatorem niskich programowych kompetencji władz oświatowych pod tym względem jest szkolna alternatywa przedmiotów: ALBO religia, ALBO etyka. Oczywiście druzgocąca większość zaradnych rodziców wybiera religię. I tak, w naszym religijnym społeczeństwie, etyka się zapodziała od czasów kontrreformacji aż do dnia dzisiejszego.
Ponieważ środowisko inżynierskie bada przyczyny każdej awarii lub katastrofy to - moim zdaniem - sprawa wymaga sięgnięcia do korzeni zjawiska głębiej i dalej niż nasze audytoria i laboratoria.
Dlatego przygotowałem poniższe uwagi:
Nadrzędność prawa moralnego nad formalnym
Zagadnienie etyki środowiskowej należy do kategorii ogólnospołecznych imperatywów moralnych a jako takie zajmuje pozycję nadrzędną nad prawem formalnym. (Wobec społeczności podmiotów moralnie doskonałych nie ma potrzeby ustanawiania żadnych przepisów restrykcyjnych, jedynie postulaty porządkowe).
Jako domniemani uczestnicy wysokiej świadomości moralnej powinniśmy sobie zdawać sprawę, że porządek społeczny nie może opierać się wyłącznie na (kategorycznie) negatywnych skutkach restrykcji. Potrzebna jest w społeczeństwie "masa krytyczna" podmiotów emanujących moralnością i nauczających zasad etyki. Jest to zadanie misyjne a nie oświatowe. (Słowa uczą tylko chętnych, przykład zaś porywa wrażliwych). Prawo formalne nie skutkuje moralnością, przemoc nie zmienia sumień. To moralność jednostek skutkuje społecznie zarówno kulturą rodzinną jak i porządkiem formalno - prawnym.
W środowisku technicznych konkretów nie możemy sobie pozwolić na budowę obwodnicy konkretów moralnych. Techniczne środowisko nie może sobie pozwolić na utopijne mrzonki. Przeciążenie lub dynamiczna destabilizacja każdego systemu prowadzi do katastrofy.
Geneza moralnej katastrofy pokoleniowej
Należy sobie zdawać sprawę, że w społeczeństwie konsumentówpanuje swoisty porządek:
- lekarze żyją z chorób społeczeństwa;
- eksperci żyją z wypadków i katastrof;
- policjanci żyją z przestępstwpospolitych;
- sądownictwo żyje z przestępstw wyszukanych;
- dziennikarze żyją z jawnych dramatów medialnych;
- duchowieństwo żyje z usług religijnych oraz grzechów tajemnych;
- walcząc z bezrobociem Rząd polityków dba o lekarzy, ekspertów, policjantów, sądownictwo, dziennikarzy i duchowieństwo.
-
zaradna młodzież wszystko widzi i przygotowuje się do kariery życiowej.
Ludzie moralni w tych okolicznościach wychodzą na
nierozgarniętych.
Są to sprzężenia systemowe społeczeństwa demokratycznego, sterowane przez ludzi, którzy zawładnęli instytucją sobie nadanych immunitetów.
Naukowe przenikanie pojęć pomiędzy kategoriami w społeczeństwie nowoczesnym cenimy jako "interdyscyplinarność". Dzięki takiej modzie "jakoś" rozpowszechnił się relatywizm moralny. Nikt już nie jest nikczemny: On jest "szlachetny inaczej". Współczesny bezwstyd nosi zwodniczą nazwę "ekshibicjonizmu"; jest on chlubną wizytówką szczerości i otwartości. Malwersacje na wielką skalę nazywa się "kreatywną księgowością". Moralna ułomność (lub "orientacja") stanowi przedmiot chluby i podstawę wyróżnień wśród artystycznej "bohemy". Takie wynalazki z pewnością pochodzą od ludzi wykształconych, lecz na pewno nie od "nieznośnie trzeźwych" inżynierów.
Tylko utopijni moraliści mówią, że współczesna kultura jest chora: W popularnej encyklopedii powszechnej, pod hasłem kultura" czytamy:...całokształt dorobku ludzkości gromadzonego w ciągu jej dziejów, zarówno materialnego..., jak i duchowego..."; Zgodnie z encyklopedyczną definicją kultury, oprawcami Oświęcimia i Gułagów byli uczestnicy zarówno materialnego jak i duchowego dorobku ludzkości, kreatywnie realizujący oryginalne formy współżycia społecznego,według im właściwego poziomu intelektualnego i moralnego.
I tak, stopniowo, z moralnej kategorii dobra i zła, zło przeniesiono do dziedziny sztuki (według dzisiejszych pojęć Hitler był jedynie niesfornym artystą zła; dlatego nie orzeczono wobec niego ekskomuniki kościelnej). Niemal cała twórczość filmowa bohaterami czyni złoczyńców. Nawet w westernach ostatniej dekady dobro i sprawiedliwość już nie zwycięża.
Pytanie: czy w tej sytuacji ograniczony do środowiska akademickiego cel i sens działania Komisji Senackiej nie przybierze formy syzyfowej groteski? Można żywić obawy, czy unikając nowego krwawego katharsis całej "kultury Zachodu" w ogóle da się jeszcze coś naprawić. Jednak próbować należy.
Historyczne enklawy moralności i ewolucja zasad stosowanych
Od czasu Przymierza Synajskiego wiedziano, że prawo formalne i stanowcze restrykcje siłowe doraźnie skutkują porządkiem ogólnospołecznym. Od czasu Nowego Przymierza Mesjańskiego wiadomo, że moralność skutkuje jedynie pośród nielicznej garstki wybranych wrażliwców, zarówno porządkiem prawnym jak i ogólnospołecznym. Wiadomo też, że uczestnikami Przymierza Mesjańskiego mogli być jedynie "nieliczni wybrani spośród wielu powołanych". Pozostali podlegali zasadom porządku narzucanego siłą. Strażnikami, wzorcami i nauczycielami moralności "wybranych" była starszyzna zborów "sekty Nazarejczyków". Każdy, kto postępował niemoralnie, po dwóch napomnieniach "starszyzny" zostawał usuwany ze społeczności "świętych" Nowego Przymierza i jako taki podlegał tylko prawu formalnemu Przymierza powszechnego, według zasad synajskich, ogólno-plemiennych. Nawet nie dopuszczano myśli o możliwości wykroczeń pospolitych pośród członków tej "sekty". Tak było tylko w niższych warstwach społecznych Cesarstwa Rzymskiego aż do roku 381. Arystokracja w tym czasie pławiła się w moralnie niewyszukanym hedonizmie. Jedynie nieliczni szlachetni mędrcy tworzyli zręby nowożytnej nauki i kultury. Po ostatecznym upaństwowieniu Konstantyńskiej religii (325) przez Teodozjusza (381), łyżka "miodu" wybranych została siłą wprowadzona do beczki "jedynie słusznego" Kościoła administracyjnego, sterowanego centralnie. Moralność wymieszano z sodomizmem. W ten sposób całe społeczeństwo stało się święte na mocy ustawy. Ekskomunika z grona wszystkich świętych byłaby niedorzecznością. Moralny porządek Konstantyna i Teodozjusza takich fanaberii nie przewidział. Tylko odrzucenie powszechnej świętości administracyjnej skutkowało eksterminacją z grona żyjących. Kto akceptuje jedynie słuszną religię powszechną, nie podlega karze śmierci nawet za pospolite przewinienia najcięższe. Formalnie uśmiercać można tylko innowierców. Zasady religijne Cesarstwa Rzymskiego są dziś stosowane przez Palestyńczyków. Na potrzeby tematu zauważmy jednak, że zasady Cesarstwa nie przystają do demokracji.
Dawniej człowiek trwożnie szukał Boga,
dziś zupełnie inne przyszły czasy;
wieczne potępienie napawało trwogą,
dzisiaj trwoży tylko niedostatek "kasy".
W prostodusznej szczerości chciał człowiek
w Bożym Duchu ład nosić moralny,
łzy pokutne spędzały sen z powiek,
dziś - prościutki zabieg rytualny.
Religijność mamy bezstresową,
więc w kościele ten pogląd się szerzy:
"Bóg dziś zbawia wszystkich, bo ich kocha,
w końcu Bogu, nie ludziom, zależy".
Więc wystarczy obrządek magiczny:
chrzest niemowląt, wszak one są święte!
Zbawczych szczepień system mechaniczny
i rozterki są już usunięte!
Przez niemowląt powszechne ochrzczenie,
Już w cesarstwie zbawienie rozdano;
bez pokuty, po przystępnej cenie,
epidemię grzechu zażegnano.
W społeczeństwie zgodnie żyją święci:
policjanci, sędziowie, złodzieje,
politycy, kapłani, mordercy,
gwałciciele, prostytutki, geje.
Wszyscy święci, niewinni jak dzieci,
nikt bliźniego już więcej nie łupi,
rad nadzorczych szlachetni prezesi,
ekscelencje, prałaci, biskupi...
W cesarskim modelu moralności społecznej wszyscy są moralni: prymitywnie "wprost" lub artystycznie "inaczej". W interdyscyplinarnym odbiorze ogólnospołecznym, wrażliwość moralna, z etyki została przeniesiona do medycyny jako patologia schizofreniczna. Dlatego (zwłaszcza po Toruńskiej "lekcji angielskiego"), wydaje się celowe włączenie ludzi oświaty do "obywatelskich samorządów moralnych". Wszyscy czujemy, że kraj nasz stoi krawędzi narodowej katastrofy moralnej. Ustawodawcze "rywinalia" stanowią masmedialny indykator narodowej zabawy w moralność. Na Wysoką Izbę nie ma już co liczyć. Na centralnie sterowany z zagranicy Kościół już nie ma co liczyć. Jedyny ratunek może pochodzić ze środowisk zawodowych; ze społeczności nauczycielskich, z wyższych uczelni, nie zrelatywizowanych moralnie - zwłaszcza technicznych - konkretnych.
Europa zachodnia swój porządek społeczny i dobrobyt wznacznej mierze zawdzięcza Reformacji. "Samorządy moralne", zorganizowane w regionalnych kongregacjach religijnych, (kościoły lokalne) w przypadkach uchybień etycznych (subtelniejszego rzędu niż pospolite przestępstwa publiczne), stosują ekskomunikę. Członkostwo w kongregacji stanowi zobowiązanie moralne. Władze regionalne stosują restrykcje świeckie, według przewinień pospolitych, najniższego rzędu. Taki porządek obywatelski się sprawdził. Nie tylko w środowiskach wyznaniowych, lecz także cechowych i politycznych. Szlachetność zobowiązuje. Demokracja szanuje i popiera enklawy moralności. Demokracja nie zna pojęcia moralności z nadania administracyjnego tak, jak to ma miejsce w cesarstwach religii i w totalitarnych ustrojach "sprawiedliwości społecznej". Polacy w skali narodowej jeszcze się nie obudzili do świadomości moralnej. Nominalnie obudzone są społeczności akademickie. Komisja Etyki jest "samorządem moralnym", przystającym do zasad społeczeństwa demokratycznego. Oby taki model został z surową stanowczością bezwzględnie rozpowszechniony we wszystkich środowiskach cechowych: lekarzy, ekspertów, policjantów, sądownictwa, dziennikarzy i duchowieństwa...
Ten zdecentralizowany model środowiskowej samorządności moralnej jest jedynym ratunkiem dla oddolnego odrodzenia sumień narodu.
["Samoobrona" nie jest pozytywnym samorządem moralnym rolników lecz - jak pokazuje praktyka - polityczną bojówką roszczeniową, bez programu pozytywnego, zatem stanowi zrzeszenie moralnie negatywne].
Śladowe wysepki moralnej restrykcyjności środowiskowej w Polsce
Współcześnie znana i stosowana w ruchu drogowym jest kara wyłączenia ze społeczności kierowców, czyli swoistej "ekskomuniki". Ten stary, tani i skuteczny sposób nie jest dorobkiem logistyki ani socjologii, lecz jest prostym dziedzictwem Nowego Testamentu. Dziś religię się naukowo wyszydza, stosując relatywizm ("fuzzy logic"). Albowiem ekskluzywistyczny immunitet - według ekspertów - relatywnie nie burzy fundamentów kategorii prawa. Dlatego synowie prominenta mogą na drogach szaleć bez powodowania katastrofy narodowej, lecz - co najwyżej - czyniąc"małą szkodliwość społeczną". Stan, jaki mamy w kraju, zawdzięczamy - bez wątpienia - jednostkowym "immunitetom". Wykluczanie drogowych piratów ze społeczności kierowców - jak powszechnie wiadomo - nie jest restrykcją bezwzględną, lecz relatywną. Wszelako nadmiar immunitetów środowiskowych sprawia, że liczba przypadków "znikomej szkodliwości społecznej" stopniowo przechodzi w kategorię "moralnej katastrofy narodowej". Jedynie struktury przestępcze, w ramach porachunków, konsekwentnie stosują kategoryczne "ekskomuniki" w bezapelacyjnej formie eksterminacji.
Jakże Naród Polski może pozwolić sobie na to, aby środowiskowy rygor przestrzegania zasad jego Nauki, Prawa, Sztuki i Religii, był mniejszy niż pośród jawnych przestępców?
Konieczne remedia środowiskowe
Dlatego przede wszystkim należy dążyć do wprowadzenia kary pozbawienia prawa wykonywania każdego zawodu, w którym naruszono prawo tak, jakto nominalnie ma miejsce w nieupolitycznionej sferze ruchu drogowego.
W obecnej epoce historycznej jako nauczyciele (nie tylko akademiccy) stanowimy chyba jedyną grupę zawodową, w jakiej jeszcze można pokładać nadzieję odnośnie modelowego wpływu na moralność narodu.
Przed trzema dniami słyszałem w radio o możliwościach zamówienia rozprawy doktorskiej lub habilitacyjnej w dyskretnych pracowniach. Nie wyobrażam sobie tego w technice i w medycynie. Jednak jako obywatel mam prawo oczekiwać relegowania ze środowiska naukowego tych posiadaczy stopni i tytułów, którzy postępują niemoralnie, pisząc rozprawy naukowe na prywatne zamówienia; mam prawo oczekiwać relegowania z palestry tych prawników, którzy jawnie tuczą się na bezkarności przestępców. Mam prawo oczekiwać postawienia pod nieskorumpowany sąd wszystkich plagiatorów nauki. Mam nawet prawo oczekiwać, iż Rząd RP przestanie faworyzować Kościół publiczny, w którym wszyscy (przez pokropienie w niemowlęctwie) są święci; a więc - nie mogąc w lokalnych oddziałach stosować ekskomuniki - wyparł się swych zadań moralnych. (Także nagrobki bandytów zdobi napis: "świętej pamięci").
Tworząc nowe urzędy do badania i przeciwdziałania korupcji długofalowo niczego nie osiągniemy. Zamiast naukowo grzebać w cuchnącym mega-śmietniku trzeba "rozrzutnie" wypalić wszystkie śmieci! Narodowa prawość nie popłynie ani z Wysokiej Izby ani z rządowej komisji. Ona musi zostać oddolnie obudzona i uaktywniona w poszczególnych środowiskach Nauki, Kultury, Administracji, Religii. Polityk moralnie "spalony" nie powinien mieć wstępu do żadnej partii! "Świętego" pedofila nie należy przenosić do innej parafii. Przekupny sędzia nie powinien nawet być nauczycielem podstawówki!
Zbyt wielką cenę płacimy za dogadzanie niskim instynktom rozpasanego pospólstwa uczestniczącego w powszechnych "rywinaliach". Środowisko nauki i oświaty musi odciąć się od dyktatury bezczelnych, bogatych i wpływowych prostaków. Nowych problemów pod tym względem dostarczą bezwzględni biznesmeni edukacyjni, organizujący szkoły prywatne z dyplomami "moralności - inaczej", towarzysko szczególnie zaradnej. Tworzenie kontrolerów nad kontoleraminie podniesie morale narodu a jedynie skorumpuje dodatkową grupę i nadwyręży budżet. Trzeba budzić oddolne obywatelskie postawy prostego i szczerego ludu we wszystkich środowiskach. Rozszerzenie Forum na środowisko Oświaty byłoby wyrazem zdrowej solidarności zawodowej.
Postuluję pierwszy, bardzo stanowczy krok systemowy:
Trzeba zacząć od własnego podwórka. Należy stosować bardzo zdecydowane relegowanie ze środowisk zawodowych i grup społecznych wszystkich, którym udowodniono naruszenie norm etycznych! Takiemu działaniu o charakterze negatywnym powinna towarzyszyć pozytywna, ogólnonarodowa lekcja etyki. Wielu będzie ziewać, lecz ci, co mają uszy do słuchania, będą słuchać. Uwierzmy w zdrowe sumienia młodzieży i bądźmy dla nich przykładem moralności codziennie.
Warszawa, 29.01.2004
Z poważaniem
Prof. Jerzy Madej (SiMR)
*Aktualności
**Aktualności
http://bracia.racjonalista.pl |
|
wizyt:
04.04.2004r. |