naszym zdaniem | dzisiaj |  historia | strona główna


Człowiek człowiekowi wilkiem jest!



"Nie błądźcie, Bóg się nie da z siebie naśmiewać; albowiem co człowiek sieje, to i żąć będzie"

Pisma chrystiańskie, List Pawła do Galacjan 6, 7


Wydawałoby się, że człowiek jako szczytowa forma rozwoju życia na ziemi w miarę rozwoju naukowego, technicznego i ekonomicznego cywilizacji powinien się raczej rozwijać w swym człowieczeństwie. Tymczasem ostatnie wydarzenia świadczą o czymś wprost przeciwnym: najwyraźniej ludzkość z powrotem włazi na drzewo. Powagi sytuacji nie umniejsza fakt, że jest to drzewo europejskie, a wchodzenie na nie odbywa się przy dźwiękach "Ody do radości"!

Wojna w Iraku pokazała, że demokracja i moralność służą politykom wyłącznie za fasadę. Światem bezbożnej hierarchii wartości rządzi niepodzielnie miałka władza, pozbawiona zasad i skrupułów, napędzana instynktami niskiego lotu (pisma chrystiańskie, I List Jana 2, 15-17). Społeczeństwa, w tym także społeczeństwo polskie wypowiedziały się w swej większości przeciwko wojnie z Irakiem. A politycy? I tak postąpili według własnego uznania. Bo polityka i moralność od dawna chadzają osobno, z dala od siebie. Niech się potem nikt nie dziwi, że ludzie co innego myślą, co innego mówią, a jeszcze co innego czynią. A jeżeli już mają na cokolwiek głosować, to głosują ... nogami i odchodzą, zamykając się w kręgu spraw, na które mogą jeszcze mieć jakikolwiek wpływ. Dziwi się wielebny ojciec Stanisław Musiał, jezuita, że przeciętny polski katolik nie jest w stanie wyrazić sprzeciwu wobec wojny, skoro takiego jednoznacznego stanowiska nie jest w stanie zająć rzymskokatolicka hierarchia? To przecież zakon jezuitów jako pierwszy wprowadził zasadę iusta causa, dopuszczającą użycie kłamstwa i krzywoprzysięstwa, uznając w ten sposób hipokryzję za wartościowy instrument regulacji życia społecznego.

Podobno zagrożenie dla Polski ze strony Iraku było tak wielkie, że nie wystarczyło czasu na konsultacje międzyrządowe oraz debatę sejmową. Czym prędzej wysłano do Iraku 200 zuchów, którzy polecieli tam reprezentować ... samych siebie i bliżej nieokreślone interesy. Jak zwykle w takich wypadkach słychać było bełkot wojennej propagandy. Pan Prezydent przypomniał sobie o tych, którzy nie chcieli walczyć za Gdańsk. Nie wyjaśnił jednak, czy chodzi tutaj o rok 1939 czy 1980? O moralności nie mówił wiele bo rząd PRL, w skład którego wchodził jako członek partii komunistycznej, zawierał z irackim reżimem jedną umowę gospodarczą po drugiej. Za to pan redaktor Bronisław Wildstein, syn Narodu, który przeniósł przez stulecia Torę, wydał na świat Mesjasza, Jezusa, a następnie sam wycierpiał tyle zła, najwyraźniej obrażony na społeczeństwo polskie, że nie poparło masowo żydowsko-arabskiej wojny prowadzonej rękoma Amerykanów, dał nam prawdziwy wykład o moralności. Opublikował w polskim, rządowym dzienniku "Rzeczpospolita" dwa płomienne, antypacyfistyczne artykuły. Nikogo nie przekonał swoją pokrętną argumentacją. I nie udałaby mu się ta sztuka nawet, gdyby chwycił za ciężki karabin maszynowy i wprost ze swego biura w Warszawie pognał osobiście na iracką pustynię. Szabatowy gość rabina Lincolna, minister spraw zagranicznych Izraela, oświadczył bowiem publicznie w synagodze konserwatywnej w Nowym Jorku jeszcze w 1998 roku, że "... pracujemy wraz z amerykańskimi przyjaciółmi nad rozbrojeniem irackiej bomby". Chodziło mu głównie o kilkanaście irackich dywizji piechoty i czołgów oraz wojska rakietowe, stanowiących zagrożenie dla Izraela. Z tej perspektywy nadal niezbyt jasne są powody, dla których polscy żołnierze mieliby walczyć poza granicami Polski z irackim reżimem w zastępstwie irackiego społeczeństwa, wbrew stanowisku Organizacji Narodów Zjednoczonych, pomagając żydowskim nacjonalistom w realizacji ich wizji świata?

Póki co, szczęśliwy po pachy tłum bawi się nieźle na unijnych festynach. Jest raczej nieświadomy faktu, że słaba, skłócona i zbiurokratyzowana Unia Europejska prędzej sama się rozpadnie aniżeli zapewni polskiemu społeczeństwu rozwój, o ile ono samo własnymi siłami nie wypracuje sobie państwa dobrze zorganizowanego, wolnego od korupcji i mądrze zarządzanego. To zaś jest niemożliwe bez gruntownej odnowy moralnej. Aby taka odnowa nie zamieniła się w "od nowa" wszyscy Polacy musieliby zmienić swoją mentalność, rozliczyć się z antysemityzmu, z ksenofobii, zacząć szanować dobro wspólne i indywidualne oraz zaprzeć się samego siebie. Nic nie wskazuje jednak na to, aby taki program znalazł masowe poparcie wśród rodaków.

Unia Europejska jest układem metastabilnym, pozorną wspólnotą rządów myślących głównie przez pryzmat swoich interesów, o minimalnym wzroście gospodarczym i systemie opieki socjalnej rozbudowanym do absurdalnych rozmiarów. Jak uczy doświadczenie, takie układy metastabilne albo się rozpadają, albo przekształcają w formy bardziej stabilne. Jeżeli Unia Europejska jest w stanie przekształcić się w Stany Zjednoczone Europy - państwo o jednolitej polityce wewnętrznej i zewnętrznej, współpracujące z USA - to może jest jeszcze jakaś szansa, aby cywilizacja północnoatlantycka, a w jej składzie Polska, mogła przetrwać w świecie targanym poważnymi problemami społecznymi, ekonomicznymi i ekologicznymi.

Tymczasem czołówka polskich polityków prowadzi dość irracjonalną politykę. Z jednej strony ucieka przed poważnymi problemami wewnętrznymi. Nie mówi prawdy o tragicznym stanie finansów i gospodarki; o tym, że tego społeczeństwa nie stać na system rozbudowanej opieki socjalnej i trwonienie pieniędzy na ratowanie państwa-hybrydy (PRL-RP). Nie ma odwagi, aby przeprowadzić społecznie niepopularnych, ale od dawna koniecznych reform systemu edukacji, badań naukowych, ochrony zdrowia, czeka z likwidacją nierentownych zakładów pracy.

Z drugiej strony chce wejścia do Unii Europejskiej, chociaż ta dawno zapomniała, że od około 100 lat Europa nie potrafi bezpiecznie istnieć bez angażowania się USA w jej sprawy. W tej sytuacji zarówno bezwarunkowe i bezkrytyczne poparcie polskich polityków dla polityki amerykańskiej, nie uwzględniające dezaprobaty części państw Unii Europejskiej, jak i wiązanie sobie rąk członkostwem w antyamerykańskiej Unii Europejskiej nie mają wielkiego sensu. W ten sposób ryzykowna polityka zagraniczna dopełnia brak wizji i odwagi w polityce wewnętrznej, a wszystko to razem będzie zapewne źródłem sporych kłopotów.

I jak tu nie tęsknić za Królestwem Bożym i Jego sprawiedliwością?!

Piotr Kołodziejczyk


©Bracia Polscy
http://bracia.racjonalista.pl

początek strony | strona główna | odkrycie i opisanie | historia | galeria
wizyt:
08.05.2003 r.