Zapadła decyzja. Za trzy dni nastanie potop i będzie koniec świata. Zawiadomienia rozesłano do wszystkich kongregacji.
Katolicki biskup spojrzał w niebo, westchnął i pomyślał: to nic, że w naszym Kościele kult maryjny przesłonił w końcu kult samego Jezusa. I tak niezłomnie stoimy po stronie jedynej słusznej prawdy. Systematycznie spełniamy też dobre uczynki. Na Sądzie nie powinno być zatem kłopotów. Zalecił więc: módlmy się, aby Pan przyjął naszą ofiarę.
Protestancki pastor zrozumiał, że to ostatnia szansa na udaną ewangelizację okolicy, na zwiększenie liczby członków swego zboru, a przy okazji na nowe zastępy zbawionych - dla Pana. Pastor miał wprawdzie niejasne przeczucie, że łaska działa wyłącznie w połączeniu z prawdą, tej zaś nie można oderwać od prawa Bożego, które nakazuje odwrócić się od grzechów w pierwszej kolejności. Ale ... trzy dni to zbyt mało czasu na tłumaczenie zawiłości prawa. Tu trzeba ludzi ratować ... Nakazał zatem, aby zbór porzucił wszelkie inne zajęcia i przez następne trzy dni głosił od domu do domu zbawienie z łaski.
Tylko rabin nie zastanawiał się ani chwili.
Macie trzy dni - wykrzyknął do członków swej kongregacji - macie trzy dni, aby nauczyć się żyć pod wodą!
Przed nami Jom Kippur oraz Dni Grozy, w przenośni i dosłownie.
Polska spełniła trzy warunki konieczne i wystarczające, aby pogrążyć się w kryzysie finansowym w argentyńskim stylu. Deficyt budżetowy może sięgać według niezależnych analityków nawet 60%, doszło do znamiennego zmniejszenia obrotów bieżących oraz zwiększyło się obciążenie z tytułu obsługi zadłużenia zagranicznego i wewnętrznego. Sprawa jest poważna. Istnieje realna groźba utraty przez Polskę suwerenności gospodarczej. Na pewno opóźni się wejście Polski do strefy euro. Prawdopodobny staje się odpływ kapitału zagranicznego. Gdy w latach 2005 i 2006 na spłatę długów zaciągniętych jeszcze przez ekipę Gierka, nałoży się wpłacenie składki z tytułu członkostwa Polski w Unii Europejskiej, której Polska raczej nie odzyska, nie pozostanie nam nic innego, jak nauczyć się żyć pod wodą.
Niska świadomość decydentów jest podstawową przeszkodą w rozwoju nowoczesnego społeczeństwa w Polsce, opartego na informatyce, telekomunikacji, biotechnologii i interdyscyplinarności. Proste rezerwy się wyczerpały. Przybyło za to mętnej wody, w której idealnie czują się kombinatorzy. W tych warunkach możliwe jest już chyba tylko zwiększenie produkcji krasnali, ale to nie uchroni finansów publicznych przed krachem, ani nie zlikwiduje blisko 20% bezrobocia (wraz z szarą strefą może być to nawet około 30%).
Pan Prezydent o tym wie. Żegnając polskich najemników wyjeżdżających do Iraku powiedział, że pragnie teraz zająć się budową demokracji w tym kraju. Jest gotów uczynić to całkowicie za darmo. O korzyściach skromnie nie chciał nawet mówić (mówienie o nich to zadanie ministra wojny). Oświadczenie Prezydenta RP rozumiemy w ten sposób, że w sytuacji atrakcyjnych sachsów w Iraku, budowa demokracji w Polsce schodzi na plan dalszy. To wielkie zwycięstwo sił antysocjalistycznych, które kolejnym partiom pana Prezydenta nieustannie przeszkadzają w tym dziele już od końca lat 70-tych ...
4 lipca 2003 roku udzielił wywiadu Gazecie Wyborczej (złośliwi mówią że Gazecie Wybiórczej). Konstruując zespół doradców do spraw polskiego rolnictwa w Unii Europejskiej zidentyfikował w Polsce tylko 7 kompetentnych osób! Nominacje belwederskich profesorów sypią się jedna za drugą, a tu okazuje się, że nie ma ludzi o odpowiednich kwalifikacjach!? A może by tak zmienić kryteria i sposób nadawania tych nominacji? Zawsze nas dziwiło, dlaczego tytuł profesorski jest dożywotni, a jego nadawaniem zajmuje się urzędnik państwowy, a nie władze uniwersytetu? W nauce światowej nie ma wszak miejsca dla świętych krów! Czyż w sytuacji, gdy utytułowani prezydenccy doradcy nie raz już zademonstrowali swoją nieudolność (np.: organizacja systemu doradztwa rolniczego w Polsce), nie lepiej kandydatów poszukiwać wśród samych doradców rolnych, znakomicie przygotowanych merytorycznie i żyjących sprawami rolnictwa na co dzień? Bez szczególnego wysiłku możemy polecić co najmniej kilkanaście takich osób.
Nie możemy się też doczekać kiedy z parlamentu znikną tak archaiczne partie jak PSL czy Samoobrona. W nowoczesnej demokracji parlamentarnej nie ma większego uzasadnienia dla istnienia partii reprezentujących interesy określonych grup zawodowych, na przykład rolników. Jesteśmy więcej niż pewni, że w interesie polskich rolników leży jak najszybsze odwrócenie się od tych partii, zorganizowanie się w silne związki zawodowe z własnym, niezależnym od Rządu RP, przedstawicielstwem w Brukseli. Jeżeli tego nie uczynią, wkrótce staną się przedmiotem manipulacji polityków z tych partii, dążących do przetrwania i osiągnięcia własnych celów, głównie poprzez użycie środków amoralnych i łamanie prawa, na przykład poprzez zachęcanie zdezorientowanych rolników do blokad dróg publicznych. Ostatnie propozycje Fishlera zmierzają do tego, aby z polskiego krajobrazu zniknął tradycyjny obraz chłopa, gospodarującego na 2 hektarach ziemi. Na szczęście już teraz mamy około 200 000 gospodarstw rolnych zdolnych zapewnić krajowi bezpieczeństwo żywnościowe i skutecznie konkurować z rolnictwem unijnym. Problem stanowi pozostałe 1 mln 800 tys. Gospodarstw rolnych, z których lwia część nigdy nie produkowała żywności na rynek. Dla tych gospodarstw nie ma żadnej przyszłości, a ich właściciele staną się zapewne obiektem manipulacji ze strony partii chłopskich, które unikają mówienia prawdy i domagają się równych dopłat dla wszystkich gospodarstw.
Pan minister Kleiber też wie, że źle się dzieje w nauce polskiej. Podziela już większość poglądów Braci Polskich wyrażonych w dokumencie "Jednota Braci Polskich o bezrobociu" (Wprost, wrzesień 2003). Nadal jednak nie dostrzega zła, jakie kryje się w archaicznym systemie habilitowania; jednym z głównych hamulców rozwoju nauki w Polsce. Nie ma też szans na instytucjonalne wsparcie bardzo młodych pracowników naukowych, aby jeszcze przed 35 rokiem życia, mogli obejmować samodzielne katedry i podejmować trud twórczego życia. Krótko mówiąc: w teorii nastąpił przełom, ale w praktyce nadal częstym zjawiskiem będzie selekcja negatywna oraz układy polityczne i towarzyskie.
W delikatnej tkance systemu ochrony zdrowia znowu zamieszanie. Porządku w tym zakresie nie będzie dopóty, dopóki politycy nie zabiorą swoich lepkich łap (zoz-y jako spółki prawa handlowego), a zamiast hipokryzji i łatwych rozwiązań powiedzą wreszcie ludziom prawdę. A prawda ta brzmi następująco: polskiego społeczeństwa nie stać na poziom opieki porównywalny z poziomem jaki wytworzyła medycyna amerykańska. Opieka zdrowotna to przede wszystkim wysokokwalifikowane usługi lekarskie i pielęgnacyjne. Muszą być zatem opłacane na poziomie porównywalnym z zarobkami innych wysokokwalifikowanych zawodów, na przykład mechanika samochodowego. Odpowiedzialność za własne zdrowie spoczywa przede wszystkim na samych obywatelach, którzy w zależności od stopnia zamożności muszą zadbać o odpowiednie ubezpieczenie. Jeśli z pewnych powodów nie są w stanie tego uczynić musza mieć prawo do ulg i minimum opieki, ale to zagwarantowanie tego minimum nie może odbywać się kosztem stabilności finansowej szpitali oraz zarobków personelu. Prawda ta z dużymi trudnościami przebija się do świadomości Polaków, którzy do tej pory żyli dość beztrosko i nie interesowali się zbytnio sprawami swojego zdrowia.
Afera z bezprawnym i potajemnym wyrejestrowaniem
Jednoty Braci Polskich przez urzędników
Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w Warszawie
dowodzi, że urzędnikom tym na ogół powiewa. Nikogo nie powiadomiono
ani o podjętej decyzji, ani o jej powodach, ani nie przeproszono za
incydent noszący znamiona prowokacji.
"Ktoś" wykreślił Jednotę Braci Polskich ze spisu wyznań religijnych oficjalnie i od dawna zarejestrowanych przez MSWiA (zobacz na przykład strony:
http://www.zsi.pwr.wroc.pl/wroclaw/DAYBYDAY/CHURCH/inne.html), http://www.infsekt.kana.zory.pl/sekty_i_nrr.htm
Ciekawe, co by się działo, gdyby tak ten sam "ktoś" wykreślił samowolnie ze spisu Kościół rzymskokatolicki? Na miejsce Jednoty Braci Polskich "ktoś" wpisał następnie do rejestru Jednotę IDEII Braci Polskich, sprytnie podając przy tym, że przewodniczącym nowego związku jest Robert Kisiel, przewodniczący Rady dopiero co wyrejestrowanej Jednoty Braci Polskich http://www.centrum.k.pl/tekst/wyznania.htm
W drugim kroku podmieniono nazwisko przewodniczącego. Okazało się, że jest nim niejaki Edmund Domalewski http://www.mswia.gov.pl/wyzn_zw.html)
Z materiałów przez niego wydanych wynika, że nowy związek nie ma zamiaru funkcjonować pod zarejestrowaną nazwą, ale pod nazwą ... Jednota Braci Polskich (patrz poniższa rycina).
Jednota IDEII Braci Polskich używa pieczęci okrągłej z napisem
Rada Jednoty Jednota Braci Polskich
Pan Edmund Domalewski jest całkowicie nieznany w chrystiańskim środowisku braci polskich. Jego poglądy uznajemy co najmniej za dziwaczne, z pogranicza pseudonauki i magii (patrz poniższy wstęp do Przewodnika Veritatologicznego). Są one sprzeczne z zasadami wyznawanego przez nas chrystianizmu. Niepokoi nas beztroska, niewiedza i całkowity brak szacunku warszawskich urzędników MSWiA dla jednej z jaśniejszych kart polskiej historii zapisanej przez Jednotę Braci Polskich w XVI i XVII wieku. Co do tego faktu nie mają wątpliwości światli polscy katolicy, tak jak my zgadzamy się z nimi co do tego, że Jan Paweł II jest postacią nieprzeciętną i wybitnym Polakiem. Okoliczności zarejestrowania tajemniczej organizacji, Jednoty Ideii Braci Polskich i niejasne manipulacje danymi na stronach internetowych to całkowita kompromitacja Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w Warszawie.
Ów arsenał niekonwencjonalnej wiedzy to, naszym zdaniem, mieszanina pseudonauki, spekulacji oraz magii. Jako chrystianie i bracia polscy nie identyfikujemy się z treściami zawartymi w tego typu "dziełach", zaś okoliczności wyrejestrowania Jednoty Braci Polskich i zarejestrowania Jednoty IDEII Braci Polskich uważamy za prowokację.
Słowa te polecamy uwadze pana ministra Janika, pani profesor Libiszewskiej-Żółtowskiej z Uniwersytetu Warszawskiego oraz pana doktora Paska z Uniwersytetu Jagiellońskiego: chrystiańska Jednota Braci Polskich ma się dobrze, zarówno duchowo jak i cieleśnie, nie prowadzimy żadnych akcji ewangelizacyjnych, które miałyby na celu powiększenie liczby członków, nie korzystamy z dotacji, nie narzucamy państwowym instytucjom swego duszpasterstwa, nie mamy 8 katedr uniwersyteckiej teologii opłacanych z kieszeni podatników, audycji telewizyjnych, radiowych, ani złotoustego biskupa polowego, a mimo to ... mamy zbory pełne młodych ludzi. Czyż to nie jest pięknie, że przybywają z całego kraju, aby wspólnie się modlić, zastanawiać nad swoim życiem i odwracać od grzechów, które oddzielają ich od Boga?
Towarzysze z SLD byli do niedawna absolutnymi euroentuzjastami. Przestali, gdy Unia dała jednoznacznie do zrozumienia, że nie ma zamiaru ich traktować jak równych sobie partnerów. Owszem postanawia wprowadzić nowy system głosowania, który jest bardziej demokratyczny niż poprzedni. Co więcej nie ma zamiaru wpisywać do Konstytucji wartości chrześcijańskich, a jedynie wartości uniwersalne. Zachodni Europejczycy w odróżnieniu od wschodnich mają dobrze ugruntowaną wiedzę historyczną i pamiętają, kto kryje się za wojnami krzyżowymi, inkwizycją, wymordowaniem albigensów, waldensów, katarów i hugenotów, wygnaniem braci polskich, Holocaustem, ciemnotą, nietolerancją i fanatyzmem religijnym. Zdają sobie też sprawę, że Europę budowali i budują także żydzi, muzułmanie, protestanci oraz coraz większa liczba agnostyków i ludzi nie wyznających żadnej wiary. Jakże koszmarnie brzmią słowa poparcia niedawnych komunistów, dziś malowanych demokratów, dla Invocatio Dei w europejskiej Konstytucji. Śmieszno i straszno.
Relatywizm moralny dotknął też najwyższe kręgi hierarchii katolickiej. Nie zdobyła się ona na obiektywne śledztwo i nie ujawniła prawdy w sprawie oskarżanego o poważne przestępstwa arcybiskupa poznańskiego Juliusza Paetza. Schowanie głowy w piasek nie pozostało nie zauważone. Jak łatwo można było przewidzieć, hierarchia katolicka nie była także zdolna do jednoznacznego potępienia wojny amerykańsko-irackiej. Tym razem jedynie Jan Paweł II zachował się przytomniei konkretnie. Spora część hierarchii katolickiej odwróciła się jednak od niego. Nienasycone są jastrzębie władzy, wpływów i bogactwa. Tylko komu potrzebny jest taki Kościół, który staje po stronie bezbożnego świata - świata zbrodni, przelewu krwi i żądzy zysku?
Wojenna awantura w Iraku, afera Rywina i Michnika, czy afera katolickiego arcybiskupa Paetza kryją głębokie powiązania interesów. Pokazują, że tak zwane elity władzy, bez względu na to, czy funkcjonują w strukturach państwowych, biznesowych czy kościelnych są w Polsce wszechwładne i bezkarne. Ludzie bez twarzy, bez zasad i skrupułów, w arogancki sposób wyznaczają rytm polskiego życia publicznego. To prawdziwe Dni Grozy ponieważ żadne społeczeństwo nie może przetrwać, gdy konsekwentnie podcinane są filary moralności, na których wspiera się porządek społeczny.
http://bracia.racjonalista.pl |
|
wizyt:
13.10.2002 r. |