dzisiaj | historia | strona główna


Wolter dzieli się opinią na temat zwolenników poglądów braci polskich w Królestwie Anglii (List Siódmy "O socynianach albo arianach, czyli antytrynitarzach", Listy i powiastki filozoficzne, przekład Juliana Rogozińskiego i Tadeusza Boy-Żeleńskiego, Warszawa 2002, wyd. DeAgostini Polska Ediciones Altaya Polska, Warszawa 2002, str. 34-37):

"Istnieje w Anglii sekta złożona z duchownych i kilku wielce uczonych świeckich ludzi, którzy nie mienią się arianami ani też socynianami, lecz jeśli chodzi o sprawy Trójcy Świętej, nie zgadzają się bynajmniej z poglądami świętego Atanazego, oświadczając jasno i wyraźnie, że Ojciec jest ważniejszy od Syna.

Pamiętacie zapewne, jak jeden z prawosławnych biskupów chcąc przekonać cesarza o współistności, wziął jego syna pod brodę i pociągnął za nos nie bacząc na obecność pomazańca-ojca; cesarz już miał się rozgniewać na biskupa, kiedy ów człek poczciwy wysunął taki oto piękny i przekonujący argument: "Najjaśniejszy panie, skoro wasza cesarska mość rozgniewałeś się tak srodze, żem uchybił synowi twojemu, jakże ma w takim razie Bóg Ojciec postępować z tymi, którzy odmawiają synowi jego należnych tytułów?" Ludzie, o których wam piszę, powiadają, że ów święty biskup był nierozumny i że argument jego nic nie wartał, cesarz zaś winien był odrzec: Dowiedz się, że można mi uchybić w dwojaki sposób: nie okazawszy dostatecznej czci mojemu synowi albo też składając mu taki sam hołd jak mnie."

Jakkolwiekby to było, sekta Ariusza zaczyna odżywać w Anglii, nie mówiąc już o Holandii i Polsce. Wielki Newton zaszczycał to wyznanie życzliwą uwagą. Według owego filozofa unitarianie rozumują bardziej geometrycznie od nas. Najgorliwszym jednak opiekunem ariańskiej nauki jest słynny doktor Clarke. Ten człowiek surowej cnoty i łagodnego charakteru, bardziej rozmiłowany w swoich poglądach niźli pragnący jednać sobie wyznawców za wszelką cenę, zajmujący się jedynie obliczeniami i dowodami, ślepy i głuchy na wszystko, co w zakres jego badań nie wchodzi, jest prawdziwą machiną do rozumowania.

On to napisał mało znane, ale cenione dzieło o istnieniu Boga; napisał jeszcze inną książkę, zrozumialszą, ale i pogardzaną raczej, o prawdzie religii chrzecijańskiej.

Nie miesza się nigdy do pięknych dysput scholastycznych, które nasz przyjaciel... nazywa czcigodnymi bredniami; zadowolił się wydaniem książki zawierającej wszystkie świadectwa pierwszych wieków przemawiające na korzyść lub niekorzyść unitarian, czytelnikowi za trud obliczenia głosów i wyciągnięcia wniosków pozostawił. Owa książka zjednała naszemu doktorowi wielu stronników, zagradzając mu jednocześnie drogę na tron biskupi w Canterbury. Sądzę, iż Clarke pomylił się w obliczeniach, gdyż lepiej opłaci się być prawowiernym prymasem Anglii niźli ariańskim proboszczem.

Widzicie, jakie rewolucje zachodzą i w poglądach, i w cesarstwach. Po trzystu latach triumfu i dwunastu wiekach zapomnienia sekta Ariusza odradza się wreszcie z popiołów; źle sobie tylko wybrała epokę dla ponownego rozkwitu, gdyż w teraźniejszych czasach wszyscy dość mają sekt i dysput; prócz tego arian jest jeszcze za mało, aby mogli uzyskać prawo urządzania publicznych zgromadzeń - uzyskają je na pewno, gdy będą liczniejsi; ale wobec powszechnej obojętności na sprawy religijne nowa czy też odnowiona wiara nie zrobi kariery. To pocieszne, że Luter, Zwingli i Kalwin, pisarze, których czytać nie podobna, dali podwalinę sektom, co podzieliły Europę, że nieuk Mahomet dał religię Azji i Afryce, natomiast panowie Newton, Clarke, Locke i Leclerc, najwięksi filozofowie i najtęższe pióra swoich czasów, ledwie wokół siebie garstkę wyznawców zgromadzić mogą, a i to co dzień mniejszą.

Oto co znaczy urodzić się w porę. Gdyby kardynał de Retz pojawił się dzisiaj, nie podburzyłby w Paryżu nawet i dziesięciu kobiet. Gdyby Cromwell zmartwychwstał, on który skazał swojego króla na ścięcie i sam ogłosił się władcą, byłby dziś zwykłym kupcem londyńskim."



Wolter pomylił arian, zwolenników poglądów biskupa Ariusza, żyjących w IV wieku po Mesjaszu z braćmi polskimi i ich brytyjskimi zwolennikami, tu zwanymi socynianami. Chrystiańska sekta braci polskich (wszak wszystkie kościoły to sekty religijne) stanowiła w XVI i XVII wieku część ruchu reformatorskiego w Polsce, który jako całość był szlacheckim ruchem społecznym, dążącym do ograniczenia zwiększających się niebezpiecznie dla Państwa Polskiego wpływów Kościoła rzymskokatolickiego. W połowie XVI wieku z ruchu tego wyłoniła się silna frakcja antytrynitarna, która wytworzyła oryginalną doktrynę opartą o racjonalizm (religio rationalis). Co do jednego Wolter miał niewątpliwie rację: prawda ma niewielu zwolenników. Dlatego chrystiańska Droga wyrzeczeń, cierpienia i zapierania się samego siebie, zaproponowana przez Jezusa, Mesjasza, niewielu znalazła dotychczas naśladowców chociaż wielu powołuje się na autorytet Mesjasza i bliskie z Nim związki ... Judaizm, chrześcijaństwo oraz islam maja długą i bogatą tradycję moralności i etyki. Problem polega na tym, że w praktyce życia codziennego zbyt łatwo zapominamy o Złotej Zasadzie Tory: Nie czyń drugiemu, co tobie nie miłe!


Bracia Polscy
http://bracia.racjonalista.pl

początek strony | strona główna| odkrycie i opisanie | historia | galeria
wizyt:
13.11.2002 r.