Aleksander Brückner pisze w książce "Różnowiercy polscy. Szkice obyczajowe i literackie", Warszawa 1962, o braciach polskich w następujący sposób:
"Nie zamierzamy kreślić znanych dziejów wzrostu i upadku reformacji w Polsce; chcemy zwrócić uwagę na niejedną dramatyczność czy komiczną kolizję, wydobyć garść znaczących szczegółów z zapomnianych dzieł, broszur i rękopisów, zbliżyć tryb życia ich i ich samych zapomnianych, nieraz spotwarzonych, nigdy dostatecznie nie ocenionych, do sądu i znajomości ogółu, zwrócić uwagę naszych powieściopisarzy na tę niewyczerpaną koplnię motywów i konfliktów.
Wybraliśmy arian, bo jeżeli kto, to oni? i najciekawsi, i najwięcej zapomniani, i najniesprawiedliwiej zasądzeni. Nasz ogół wie o nich tylko, że przeczyli przedwiecznemu bóstwu Chrystusa; że Raków był ich Atenami; że zdradzili kraj dla Szwedów, za co niby ich wygnano.
Natomiast może mniej między nami rozpowszechnione jest przekonanie, że szare kopieniaki (płaszcze) owych ludzi bez broni kryły najlitościwsze, najcieplejsze serca polskie, że między arianami XVII wieku odnajdziemy i najbystrzejsze głowy, i najhartowniejsze charaktery; że umiejętność polską owego wieku między europejskimi reprezentują najświetniej dzieła polskich arian, a nazwiska ich znają i powtarzają ze czcią tam, dokąd nazwiska innych Polaków nie docierały; że kwestie wznowione za naszych czasów i światu jako objawienie głoszone rozsądzały między sobą już owe zboreczki ariańskie w Lublinie, Rakowie czy Lusławicach. I potępiły one niewolę chłopa na trzysta lat przed emancypacją włościan; zakazały wojowania bronią dawno przed wielkimi ligami pokoju; nie przyznawały trybunałom prawa miecza, nim jeszcze ktokolwiek o zniesieniu kar cielesnych pomyślał, głosiły naukę niesprzeciwiania się złu, a zwalczania go dobrym; natrafiały u mędrców tego świata na te same zarzuty szyderstwo i obojętność, jakie po wiekach np.: Lwa Tołstoja czekały; broniły one najwytrwalej wolności badania i wyznania, niewiązania sumień, nieprześladowania wiary w czasach, gdy inkwizycja katolicka i protestancka tylko stosem i mieczem, więzieniem i torturą, banicją i konfiskatą prawowierności strzec się podejmowała.
I nie wiedzą u nas, że zasady i metody ariańskie, niegdyś od samych protestantów opluwane i potępione, wystawiane zawsze jako dzieło szatańskie, już dawno rozeszły się i rozrosły z tryumfem po wyznaniach protestanckich; że kąkol wypleniony u nas, przyjął się na glebie obcej, że w Anglii i Ameryce tysiącami liczono i jeszcze dziś liczą zwolenników lub wyznawców dawnego ariaństwa, między nimi Izaak Newton i inne znakomitości, choć z czasem ariaństwo i nazwę zmieniło i wierne swej zasadzie ciągłego rozwoju w szczegółach się przekształciło, i nowego ducha nabrało; że jednym słowem, w Europie i Ameryce na racjonalistyczny rozwój wiary nasze ariaństwo stanowczy wpływ wywarło."
Bracia polscy nie tylko zakwestionowali prawo biskupa Rzymu do reprezentowania Mesjasza na planecie Ziemi i zasadność tzw. sukcesji apostolskiej, jednego z filarów rzymskiego katolicyzmu. W trakcie licznych synodów bracia stworzyli podstawy dla ukształtowania się racjonalizmu europejskiego oraz zbudowali podwaliny narodowego kościoła, zbudowanego na fundamencie proroków i apostołów. Tolerancja miała w nim wymiar praktyczny. Chrystianizm nie został sprowadzony do poziomu systemu filozoficznego i zbioru dogmatów, lecz był jedynie rodzajem nauki moralnej, opartej na Kazaniu Jezusa na Górze (Ewangelia według Mateusza 5, 6, 7). Taki kościół wolności, tolerancji i braterstwa, w którym wolno było zadawać niewygodne pytania i nikt nie stawiał barier ludzkiemu poznaniu był naprawdę groźny dla katolicyzmu. Nie było wyjścia. Należało go za wszelką cenę zniszczyć! Ale czy można zniszczyć bożego ducha? Czy można unicestwić prawdę i wolność, które ten duch ze sobą niesie?
Może się wydawać, że bracia polscy w XVII wieku zapłacili stosunkowo wysoką cenę za swoje twórcze i oryginalne rozumienie chrystiańskiej wiary. Ich wygnanie z granic Rzeczypospolitej było wielkim sukcesem katolickiej Kontrreformacji, która odtąd w niezakłócony niczym sposób mogła opanowywać dusze i umysły Polaków. W istocie wygnanie braci polskich było pierwszym objawem poważnej choroby państwowego organizmu, do której powstania Kontrreformacja walnie się przyczyniła. Choroba ta na stulecia miała pogrążyć Polskę w ogniu wojny, morzu krwi, nietolerancji i zaściankowości. Przy tej okazji znowu obudziły się antyżydowskie żywioły, którym sprzyjało oficjalne nauczanie Kościoła rzymskokatolickiego. Zastanawiano się po raz pierwszy najzupełniej poważnie, czy by jednak korzystniej nie było skazać na banicję polskich Żydów? Kto wie, czy odległym skutkiem takiego myślenia o Żydach nie były pogromy we Lwowie, w Kielcach czy w Jedwabnem?
Wygnanie nie przerwało żywota ariańskich ideii. Wprost przeciwnie, idee te zaczęły żyć własnym życiem, docierając do Ameryki, skąd po stuleciach powróciły do Polski za pośrednictwem unitarian, adwentystów, baptystów, zielonoświątkowców, świadków Jehowy i innych badaczy pism hebrajskich i chrystiańskich, prezentowane jako oryginalny wkład tych Kościołów do teologii. No cóż, pomyśleć tylko, że myśmy to wszystko już tutaj w XVI i XVII wieku przerabiali w zborach w Rakowie, Pińczowie, Lublinie, Lusławicach, Chmielniku, Straszynie, Kisielinie, Śmiglu i wielu, wielu innych miejscowościach.
Dziś, gdy społeczeństwo polskie staje przed realnym niebezpieczeństwem zepchnięcia do drugiej kategorii społeczeństw Zjednoczonej Europy (Invocatio Dei), w dobie załamania i zaściankowości nauki w Polsce, niewydolności gospodarczej, gdy padają kłopotliwe dla Polaków-katolików pytania o Jedwabne, może warto sobie o tym wszystkim przypomnieć... ?
Pisane 31 padziernika 2002r.w Dniu Reformacji, w Zborze Ariańskim w Poznaniu
http://bracia.racjonalista.pl |
|
wizyt:
09.11.2002 r. |